Type and press Enter.

Do źródeł / TAK SE MYŚLĘ #10

Skąd się ją bierze i jak wytwarza? Albo raczej: gdzie się rodzi i skąd przychodzi – to za Miłoszem, który w swoim Hymnie napisze: jakby pieśni i słowa tworzyło / nie moje serce, nie moja krew, / nie moje trwanie, / ale głos niewiadomy, bezosobowy – wskazując przy tym jakby autonomiczną naturę poezji. Czy to rzeka, która płynie obok, na brzegu której siadamy czasem i moczymy nogi? Zdarzają się też skoki do wody, gwałtowne wiry, utonięcia. Skąd wypływa, gdzie się zaczęła i dokąd płynie?

Pierwsze Nazwanie

Czy poezja urodziła się wraz ze Słowem? A może jest jego starszą siostrą, może trzeba szukać dalej? Przecież rzeczy nazywane i ich ukryte charaktery istniały jeszcze, zanim zjawiło się pierwsze słowo. A gdy się już zjawiło, jakie było?

Pierwsze słowo, skoro miało dopiero paść, znać musiał jedynie pierwszy Wypowiadający. Wyobrażam sobie niezrozumienie i zdziwienie słuchającego, gdy po raz pierwszy słyszy dźwięki złożone w dziwny i nieprzypadkowy sposób. I co to mogło być za słowo? Czy to „tam”, połączone ze wskazaniem w dal, „ja” ze wskazaniem na siebie, a może „ty” z palcem utkwionym w słuchaczu?

To prawdziwie mityczna, przepełniona pewną poetyką scena, podobna do zerwania Jabłka i zabójstwa Abla. Niewidzialne tłumy skrzydlatych widzów wstrzymują oddech i przypatrują się wielkiemu spektaklowi: Pierwszemu Nazwaniu. Do tego momentu żyliśmy niby obok siebie, jednak osobno. Jasne wyspy zdziwienia i niezrozumienia łączą się w gwiazdozbiór. I poezja jest już obecna, gotowa na odegranie swojej pierwszej roli. Słowo pada, brzmi, trwa do teraz.

chlorisFestiwal Nazywania

Później nastąpić musiał istny szał nazywania. To musiało dziać się jeszcze w raju, ten moment, gdy Stwórca daje Adamowi wolną rękę i pozwala nazywać, zawsze mnie dziwił. Czy nazwanie nie powinno leżeć w gestii stwarzającego? Powinno. Dlaczego więc to Adam nazywa? Przecież nazwanie jest określeniem, nadaniem natury, Drugim Stworzeniem.

Pierwszy człowiek (pierwszy mówiący?) przyjmuje swoje zadanie z pełną powagą i już po chwili, z marsem na twarzy, wypluwa kolejne nazwy, jak cierpkie pestki rajskich owoców. Wysoko trzyma latarnię Słowa wchodząc w ciemny, nieznany (nienazwany) jeszcze gąszcz. Pierwsze podbicie Czarnego Lądu.

Nazywanie świata to jest uprawa świata, słowem uprawia się tak, jak uprawia się pługiem. Uprawa ziemi jest zaś siostrą uprawy duszy, która, między innymi poprzez nazywanie zachodzi. Adam wchodzący między drzewa z blaskiem Słowa, nie zdaje sobie sprawy, że im bardziej ujarzmia ten świat, tym bardziej ujarzmia i siebie. Poezja idzie za nim. Za nimi wszystkimi: Marco Polo, Kolumbem, Magellanem, ilu ich było, którzy szli tam gdzie nikt jeszcze nie szedł. Wprawiali świat w ruch, odkrywali i nazywali. Nie szli sami.

Heraklit patrzy w niebo, patrzy na ziemię pod stopami i na morze na horyzoncie i dostrzega we wszystkim nieustające zmiany. Wszystko płynie, powie. A dlaczego wszystko płynie? Napędza nas Logos, duch świata, motor zmian. Słowo. Nie idziemy sami.ikar

Zderzenie

I znów słowa Miłosza: istnieć na ziemi to już za dużo na jakiekolwiek nazwanie. Nie da się nazwać wszystkiego, a rzeczy raz nazwane, w innym świetle mienią się, okazują się różnymi. Pojawiają się nowe oblicza, pojawiają się nowe znaczenia. To nie jest łatwa wyprawa.

Adam siada bezsilny, zwiesza głowę, twarz chowa w dłoniach. Czy to Słowo jest za małe dla świata, czy też świat za mały dla słowa? A może to on, Pierwszy Nazywający jest za mały: i dla Słowa i dla świata? Kipi pycha naszej ludzkiej natury – zuchwale oczekujemy uległości rzeczy nazywanych, wiernego trwania w obrębie ich nazw i tytułów. Tymczasem rzeczy zrywają się z łańcucha, mapy zawodzą, ścieżki zarastają.

Zabrnęliśmy już daleko i mieliśmy już tyle Słów ile gwiazd jest na niebie. I wtedy okazało się, że natura, rzeczywistość nie chce współpracować. Świat buntuje się wobec jakiegokolwiek nazwania. Jak więc w nim żyć? Objęcie nazwą to przecież podstawa objęcia myślą. Nie pojmiesz, czego nie nazwiesz.

Z pionierów stajemy się więc nieproszonymi gośćmi. Z rogami na głowie błądzimy między ciemnymi ścianami, nie rozumiejąc swego położenia. Wraz z Adamem, który zdobył wiedzę, uciekamy z raju, jałowa ziemia wita nas z otwartymi ramionami. Brendan Perry z Dead Can Dance tak zaśpiewa w Advent: Spadliśmy z boskiej chwały / prosto w morze burz. Marność nad marnościami, Homo viator, rozsypane Słowa.

vanNa myśl przychodzi skojarzenie ze starożytnością. Wielka i wspaniała kultura Mykeńska schodzi do podziemi. Zalana wędrówkami Ludów Morza, tonie w mrokach, na kolejne wieki ginie, część wędrówki odbywa po omacku… ale nie zatrzymuje się. Już lada moment, już za chwilę z tej czarnej zupy wyjdzie Homer, Słowo wybuchnie jak nigdy wcześniej. Ta podróż odbywa się w różnych skalach. W historii, w literze, w życiu każdego z nas. Czy w tym zejściu bije źródło poezji?

Powstanie

Nieuchwytność świata, jego buńczuczna natura i Adam, który się nie poddaje. Kolejny punkt, mogący grać rolę źródła, którego szukamy. Skoro świat nie gra fair, skoro rzeczy uciekają swoim nazwaniom, dlaczegóż i Słowo nie miałoby uciec swojemu znaczeniu, dlaczegóż nie miałoby zacząć się mienić, żyć poza swoim środowiskiem naturalnym?

W pewnym momencie Słowo bierze przykład ze świata, adaptuje się, ewoluuje i staje się czymś więcej niż sobą samym, urywa się z łańcucha. Będzie teraz gryzło, szarpało i warczało, na zawsze już niedookreślone, niedomknięte. Ułożone w szeregu znaczy już coś innego, coś więcej. Rodzą się opowieści, rodzą się pieśni, modlitwy, mity… Gilgamesz, Adam, Achilles wychodzą z ciemności. Wymyśleni? Zrodzeni? A może jedynie zaobserwowani, może byli tu cały czas?

Słowo znów jest w stanie podnieść wielki ciężar nazywania, opisywania, wymyślania. Może podnieść więcej niż samo waży, jak mrówka. Czy to tu rodzi się Poezja? Jest bliźniaczką pieśni, siostrą modlitwy i kuzynką opowieści. Z jednej strony krokiem naprzód od każdej z nich, z drugiej zaś, przecież od początku je napełnia, przecież jest obecna już przy ich powstawaniu…

Długa droga

Wszystkie te role stopniowo, zdziwieni, odkrywaliśmy. Słowa o rzeczach niestworzonych, bądź co bądź złożone i trudne, przyszły dość szybko, spokrewnione z modlitwą i mitem. Na myśl przychodzi Homer, ale już dużo wcześniej język spajał dwa światy: widoczny i ten obok. Odczytując pozostałości sumeryjskich mitów, badacze odkryli, że był to sposób zapisu dziejów. Wyprawa władców do sąsiedniego miasta, w mitach przybierała postać spotkań dwu bóstw, uosabiających każde z miast; nieudane negocjacje to sprzeczki między patronami, wyprawy wojenne zaś, to gniew i walka tychże. Już wtedy, u zarania cywilizacji, u samych źródeł pisma, wydarzenia realne i mityczny świat dzieją się jednocześnie, nie obok siebie, ale wspólnie, na jednej płaszczyźnie. I język i Słowo jest w stanie to podnieść.varo

Możemy widzieć tam punkt wyjścia (w końcu tam zaczyna się cywilizacja i historia!), ale faktem jest, że wszystko działa tam już jak dobrze naoliwiona maszyna. Śpiewamy pieśni, klecimy mity, nasze Słowa opisują, przekształcają i stwarzają. Początek cywilizacji to nie jest punkt wyjścia, to jest owoc długiej, długiej drogi, zaczynającej się przy Pierwszym Nazwaniu, a może jeszcze wcześniej…

koniec

Więc gdzie są te źródła poezji? Czy zrodziła się ze Słowem? Czy podczas prób nazywania i zrozumienia? Czy wówczas gdy odkryliśmy, że nazwanie jest niemożliwe, że może i istniejemy w świecie, ale zawsze tak naprawdę zawsze będziemy pasażerami na gapę, obcymi w swoim domu? A może wówczas, gdy Słowo zaczęło się zmieniać, by móc znów stanąć w szranki w tej nierównej walce i dać nam cztery ściany i dach nad głową?

A może to rzeka, która od zawsze płynęła obok – wracam do myśli z początku. Nie wymyśliliśmy jej ani nie stworzyliśmy, tylko po prostu, zdumieni, spotkaliśmy. Może to jest owoc pewnego równania, opisujący to, co się stanie, gdy Słowo i operujący nim obserwator spotkają się ze światem? Konieczność (a może jedynie chęć?) opisu stale wymykającej się rzeczywistości. Bo świat jest i daje się poznać i opisać. Ale zawsze, gdy będziemy już domykać obliczenia, on będzie się wymykał, zmieniał. W wynikach zawsze zostaną jakieś cyfry po przecinku. Więc i Słowo, funkcjonujące w tej relacji, musi mieć pozostawione to miejsce do zaokrągleń, tę swobodę, przestrzeń do migotania. Czy Poezja to jedyna zdrowa reakcja na świat? Nieważne. Usiądźmy na brzegu i pomoczmy chwilę nogi.

Wasz Paweł M

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *