Type and press Enter.

DRUGI SEN

Opowiem wam dzisiaj o drugim śnie w moim życiu. Pierwszy zostawiam na inną okazję. Po ten sięgam przez Czechowa, przez bardzo luźne i bardzo absurdalne skojarzenie z jego opowiadankiem: Kameleon. Jedynym spoiwem będzie tutaj pogryzienie przez psa. Ale każdy pretekst dla bezczelnego lania wody jest dobry, niech więc będzie.

Zatem w dzieciństwie miałem taki sen: jadę w nim na deskorolce w dół swoją ulicą (mieszkam na górce, więc w którą stronę bym się nie wybierał, zawsze jadę z górki) i dojeżdżam już niemal do końca i nagle, nie wiadomo skąd, wyskakuje jakiś pies. Mały, zaskakująco wściekły i groźny pies. I gryzie mnie ten okrutnik w stopę przez but, tak, że boli okropnie. Po chwili zwierz, widocznie zadowolony z dzikiej szarży, daje mi spokój i spokojnie, merdając ogonem, odchodzi i znika gdzieś między płotami.

A ja siadam w trawie i płaczę, bardziej już zezłoszczony, niż obolały, siadam w trawie, płaczę, ściągam but, ściągam skarpetę i po chwili płaczę jeszcze bardziej, tym razem już przerażony, bowiem u prawej stopy, brakuje mi jednego palca, tego największego. Liczę raz, liczę i drugi raz, palca jak nie było, tak nie ma. Obudziłem się więc z krzykiem i, choć tego już nie pamiętam, z pewnością urządziłem rodzicom niemiłą pobudkę. Palec, choć jeszcze chwilę wcześniej go brakowało, był na miejscu, ciężko było więc wytłumaczyć, dlaczego, skoro palec jest, ja wciąż ryczę.

Sen ten wbił się we mnie jak taran. Miałem może cztery lara, i tyle co zadomowiłem się we własnym ciele i dogmat o jego nienaruszalności i niezniszczalności jeszcze ze mnie nie zniknął (na to czekać musiałem jeszcze długo), jeszcze się nie wykruszył. A tu nagle utrata palca, senna bo senna, jak najbardziej jednak namacalna, dotkliwa i bolesna. Na tyle, że pamiętam ją do dzisiaj.

Od tamtego dnia szukam tego psa po kolejnych snach i na jawie, a jak już znajdę, to Bóg mi świadkiem, ubiję sobakę! I chociaż ostatnie trzy dekady aż roiły się od snów i od psów także, to ani tego biesa, ani właściciela znaleźć nie mogę. Ani ubić nikogo, ani nikogo do odpowiedzialności pociągnąć. A może zjawi się znów, nie w którymś ze snów, ale na jawie?

Czekam na to spotkanie (bo wiem, że nastąpi) ale jednocześnie bardzo się go boję. Co jeśli pójdę kiedyś na obiad do jakiejś zaprzyszłej miłości życia, i tam to bydle będzie siedziało pod stołem i wylizywało miski po rosole? Pupil rodziny z kokardką na szyi, ulubieniec szanownego Pana Ojca i szanownej Pani Matki. Jak wybrnę? Albo może sam przygarnę kiedyś jakieś szczenię i ono wyrośnie na tego potwora! Pewnego dnia rozpoznam złowieszcze wymachiwanie antenką, złapię się za głowę i będę rozpaczał: co począć!?

Przyjdzie wówczas porachunki odłożyć, nagiąć charakter, polec w pojedynku z psem, z psem, który nawet nie musiał ugryźć, bo ugryzł po nocy, we śnie, nie musiał nawet tego, żeby wygrać. Z resztą może jemu też się to tylko śniło… i to dawno temu, ze trzydzieści lat będzie! Zatem dawno temu i nieprawda?

Nie wiem, doprawdy nie wiem. Na wszelki wypadek sypiam z jednym okiem otwartym.

Niesławny Paweł M

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 comments

  1. Rzadko miewam sny, ale czasem są to gotowe filmy, których nie zapominam w pierwszych sekundach po przebudzeniu. Jeden tak opisałem:
    https://adabrowka.wordpress.com/2017/09/23/przezylem-koniec-swiata/

  2. To musi być znamienny znak-sen, coś w tym jest, ze tyle lat minęło, a on wraca, jak gdyby czekał na ciąg dalszy.

    Mnie czasem śnią się sny z dalszym ciągiem. Budzę się i żałuję, że to tylko był sen, a tu miła działalność Morfeusza, następuje dalszy ciąg przyjemności
    Mnie się tekst podobał!!!!!!.