Type and press Enter.

O PRZESZŁOŚCI I PRZYSZŁOŚCI / CHESTERTON I DUKAJ / TAK SE MYŚLĘ #11

CHESTERTON (Nowe Jeruzalem)

Po ostatniej lekturze Chestertona największym echem dźwięczy mi w uszach jego stanowisko wobec człowieka współczesnego, po stu latach wciąż aktualne; stanowisko mocno krytyczne. Jako jedną z głównych bolączek ówczesnego świata wskazywał Gilbert Keith tymczasowość. Zatopienie w reklamie, modzie, której podlegają także idee, pewną płytkość, oderwanie od ziemi. W innym miejscu, nie łącząc tych dwu tematów (połączmy je za niego), pisze o barbarzyństwie: „nieomylna pieczęć barbarzyńcy – poświęcenie trwałości na rzecz spraw tymczasowych”. Poświęcenie jedności na rzecz rozdrobnienia. Czy więc jesteśmy barbarzyńcami?

Dziś, sto lat później, ma miejsce wielki przeskok – swobodny przepływ informacji to rewolucja na miarę odkryć geograficznych. Kolumb, Magellan i spółka nagle uczynili świat wielokrotnie większym i tajemniczym. W dzisiejszych czasach nagle odkrywamy, że świat jest mały. Że wszędzie mamy blisko – dowolnej informacji szukamy w trzy sekundy a na drugi koniec świata lecimy kilkanaście godzin. Ta rewolucja sprawia, że przepaść między pokoleniami znienacka okazała się być znacznie głębszą. Prędkość z jaką kolejne pokolenia oddalają się od siebie, zdaje się stale zwiększać.

I moje pokolenie, pokolenie ludzi urodzonych w latach 80 XX wieku, ma to szczęście, że żyje na krawędzi. Pokolenie naszych rodziców nigdy nie zrozumie generacji naszych dzieci i vice versa. My w pewnym stopniu oba te pokolenia rozumiemy, jednocześnie nie należąc do żadnego z tych dwu światów – minionego i przyszłego.

W pracy współdzielę biuro z pewnym starszym jegomościem. Będący już po siedemdziesiątce Pan Z przychodzi do mnie ostatnio i powiada: Pawełek, dostałem smartfona, naucz no mnie jak działać na fejsbuku! Spędziliśmy więc bitą godzinę, a może i więcej, ucząc się kolejnych czynności, wysyłając wiadomości, powtarzając wszystko i utrwalając. Wyszło, miałem wrażenie, dobrze. Mimo to, gdy spotkaliśmy się znów po tygodniu, Pan Z oznajmił, że telefon jest „kurwancki”, fejsbuk zresztą także, i że daje sobie z nimi spokój. Nie może pojąć, że jest i będzie inaczej niż było.

Z kolei jedna z moich siostrzenic, będąc jeszcze małym berbeciem, po tym, jak dostała w ręce stare zdjęcie z albumu, wodziła po nim palcem, chcąc zobaczyć kolejne fotografie. Cóż, papier nie ekran, więcej niż jednego obrazu nie pomieści. Nie mogła pojąć, że było inaczej niż jest i będzie.

Jeszcze rozumiemy oba te światy, ale one powoli przyglądają się sobie z rozbawieniem, pobłażliwością i dezaprobatą, przepaść rozszerza się coraz szybciej. Możliwie szybko potrzeba nam mostów.

Gdy myślę o przyspieszeniu naszego rozwoju, myślę o locie na księżyc. Żeby oderwać się od ziemi, potrzebowaliśmy tysięcy lat między Ikarem a braćmi Wright. Natomiast od oderwania stopy od Ziemi do postawienia jej na Księżycu, minęło zaledwie 66 lat, doprawdy mały krok dla człowieka. Nie zdążyliśmy napisać choćby namiastki nowych mitów o latających ludziach, zanim ci zdążyli odlecieć na dobre.

Jako skończony humanista muszę się tym przyspieszeniem i rozwojem jednocześnie zachwycać i trwożyć. Zachwycać, bo przecież dążenie jako takie, zmiana i ewolucja, są pierwszym owocem upływu czasu, prawem powszechnym w całym wszechświecie. Cała rzeczywistość stale zmierza do przodu (wiemy o tym od odkryć Hubble’a) i my, rozwijając się, czy to jako cywilizacja, czy jako jednostki, w pewien sposób bierzemy w tym udział, jedziemy jakby na gapę. To zachwycające, prawda?

Ale z drugiej strony jest pułapka nowoczesności, rozdrobnienia. Wielki rozwój świata i jego przystępność odbił się na duszy człowieka współczesnego. Poszliśmy w swobodę, folgę, tymczasowość, pewną roszczeniową postawę wobec świata. To nie jest postawa tych, którzy sieją i zbierają, tylko tych, którzy ostrzą groty i naciągają cięciwy. I ta polityka agresywnej eksploracji, odmiany „ja” przez wszystkie przypadki, jest szalenie efektowna i jej owoce robią naprawdę wielkie wrażenie. Ale tak się nie da w nieskończoność. Łupy w końcu się skończą i wtedy, głodni, odkryjemy, że nie umiemy już uprawiać ziemi. Jesteśmy konsumentami, niebawem zjemy cały świat, który przecież nam się należy, prawda?

Trzeba iść do przodu. Nie ma innego kierunku, czas nie krąży po kole. Nowe Jeruzalem książkę kończy Chesterton rozważaniami o ówczesnych Żydach. Przy okazji, dosyć przewrotnie, pisze o oczyszczeniu przez brud, przez ziemię, pozwolę sobie dopisać: przez przeszłość. Tutaj widzę miejsce myśli konserwatywnej, o której słyszę nieraz, że to bezmyślny powrót do przeszłości. Nie, to wyprawa w przyszłość z niezbędnym bagażem mądrości przeszłych wieków, cytuję Chestertona:

Mocą jakiegoś prawdziwego nawrócenia, człowiek współczesny i człowiek miejski musi nie tylko żyć na określonej ziemi, ale wywodzić się z określonej ziemi, a także wyzwolić się z miejskiego nawyku nazywania „brudem” prochu, z którego powstaliśmy i w który się obrócimy. Trzeba mu obmyć się w błocie, aby stał się czysty.

DUKAJ (Linia Oporu)

Ten tekst miał być poświęcony w całości opowiadaniu Linia Oporu Jacka Dukaja. Okazało się jednak, że wywołał sporo gdybań, tak, że popłynął w nieco inną stronę, niż zamierzałem. Ale wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Bo Linia oporu to właśnie opowieść o pierwszym pokoleniu, które oderwało się od tego świata, odcięło swoje korzenie i ruszyło przed siebie. Nastąpiło oderwanie od tej ziemi, pyłu, przeszłości, o których wadze pisał Chesterton.

Paweł, główny bohater, urodził się jeszcze na wsi i dzieciństwo spędził na bieganiu po łąkach i wspinaniu się na drzewa. Ale teraz po uszy siedzi już w nowym świecie. Dusza oddziela się od ciała, albo raczej umysł się oddziela. Nie ma już potrzeby bycia poza VR. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki, piękne, wielkie, nieskończone i bardziej realne niż w realu. I dokąd ten homo sciencis dociera? Co daje mu to oderwanie i pogarda dla „biolo”? Tam jest wielka pustka. Może mieć wszystko ale nie chce już nic. Wymyślił sobie nowe lepsze porno, wymyślił sobie nowe weganizmy, wymyślił sobie nowe narkotyki, nowe duchowości i nowe rozrywki. Ale jest pusty. Wszystkie skarby świata nie mogą go ocalić. Jaki zysk w zdobywaniu świata, gdy traci się po drodze duszę?

Dukaj, tradycyjnie, podchodzi do sprawy po swojemu. Bierze pod uwagę skokowy rozwój cywilizacji i technologii i stale zwiększające się przyspieszenie w przechodzeniu w kolejne stadia. I tak jak Lód był stylizowany na przełom wieków XIX i XX, tak Linia Oporu napisana jest tak, jakby powstała w jakiejś nieokreślonej przyszłości. Neologizmy, skrótowość zdań i pisanie o rzeczach o których czytelnik nie ma pojęcia, to tylko wierzchołek góry lodowej. Wraz z transformacją języka, mają także miejsce przemiany w myśleniu. Akapity są jednozdaniowe czasem ograniczają się do jednego słowa, zdania krótkie i postrzępione, myśl urywa się co i rusz, nie zatrzymuje się nigdzie, wszystko traktuje pobieżnie. Mnóstwo przymiotników, mnóstwo określeń, pojedyncze słowa zastępujące zdania. Tak, by możliwie efektywnie przekazać jak najwięcej informacji. Przecież to jest widoczne już teraz. W tym jak do siebie piszemy, jak ze sobą rozmawiamy. Pamiętajmy, że ubóstwo formy, prędzej, czy później wyjaławia samą treść!

Opowiadanie, ze względu na swój średnio-czytelny charakter, jest raczej eksperymentem narracyjnym i traktatem o tym, jak człowiek przyjmuje zmiany w otaczającym go świecie i jak sam od tego świata chce uciec w to, co sam sobie stwarza. Jak w tej rzeczywistości wyglądają relacje i więzi? Jak wygląda sam człowiek? To pretekst, punkt wyjścia do przemyśleń na podobne tematy. Jak pisałem, jako opowiadanie broni się średnio. Kolejne sceny przerywane są różnymi obrazami i eseistycznymi rozważaniami. To takie małe ECCE HOMO, jakie Dukaj stawia człowiekowi przyszłości / człowiekowi teraźniejszości. Niesie w sobie dużo treści, ale traktować trzeba raczej jako literacki i futurologiczny eksperyment.

Pozostają jeszcze pytania: czy człowiek współczesny jest barbarzyńcą, czy królem świata? Jest rozproszony, czy jednolity? Jest stracony, czy też stoi przed nim świetlana przyszłość? Jedni myślą tak, inni inaczej. Ale myśleć można sobie wszystko, co tylko się zechce.

Niesławne p

obrazki wykorzystane w tekście, galerie autorów w kolejności pojawiania się:
https://www.pexels.com/@automnenoble
https://www.pexels.com/@ghostpresenter
https://www.pexels.com/@d123x

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *