Type and press Enter.

Bardzo krótko / Ernst Augustin / Mama

Po lekturze drugiej i ostatniej, niestety, wydanej w Polsce powieści Augustina, nie mam już wątpliwości, co jest motywem przewodnim twórczości tego wybitnego pisarza. „Mama” ukazała się zresztą u nas pod swym pierwotnym tytułem, ale jej niemieckie wznowienie wyszło jako „Piękny Zachód”. I Augustin dowodzi, że pod tym pięknem piętrzą się i kotłują rzeczy bardzo niepiękne. A dzielnie sekunduje mu kongenialna Małgorzata Łukasiewicz, która swego translatorskiego kunsztu dowiodła już niejednokrotnie.

Rozpowszechnionemu w literaturze everymanowi przeciwstawia Augustin swojego Niemanna. A nawet trzech. Każdy z nich opowiada – a może jedynie zmyśla – własną historię. Trzy udane kariery, dyskretnie nadzorowane przez tytułową Mamę, unaoczniają legendarne zorientowanie na cel pospołu z obojętnością na okoliczności jako źródło zarówno sukcesów gospodarczych Niemców, jak i przyczynę mniej chwalebnych kart w historii tego narodu.

Są tu rubaszności i są okropności, a wszystko to opisane bardzo naokoło, ale nie jak u Francuzów, językiem nieskończenie dystyngowanym, tylko w manierze autorskiej i zdrowo szurniętej. Choć czasem ciężko mi się było przebić przez bogatą symbolikę.

Niektóre momenty będą z kolei trudne do przebrnięcia dla natur wrażliwszych; Augustin jest lekarzem i swój czarny humor podbija bardzo szczegółowymi opisami anatomii czy procedur medycznych. Jest również psychiatrą i trudno się oprzeć wrażeniu, iż od czasu do czasu powinien nieco baczniej spojrzeć w lustro.

Bez trudu można również dopatrzyć się w „Mamie” krytyki zmurszałych, mieszczańskich wartości. Przede wszystkim pozostaje ona jednak zasygnalizowanym na początku rozliczeniem z historią cywilizacji zachodniej – z kolonializmem, militaryzmem, rasizmem oraz najnowszym wynalazkiem Europy – całkowitym oderwaniem od rzeczywistości.

I proza Augustina jest od rzeczywistości oderwana co się zowie. Jej główna siła tkwi bowiem nie w ładunku ideowym, przeoranym już w literaturze europejskiej z lewa na prawo i z powrotem, tylko w niepowtarzalnej narracji, w mrocznym poczuciu humoru, w mistrzowskim zastosowaniu groteski.

A my tymczasem dalej nic z tej lekcji Augustina nie wynosimy, i zamiast uczciwie rozliczyć się z przeszłością, forsujemy, w zależności od stanowiska, jej białą lub czarną, równie nieprawdziwą wersję. I w końcu w obliczu tej durnoty też pozostanie nam jedynie groteska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *