Type and press Enter.

Hen na Statku #1 / Najpiękniejsze lata

Materię do twórczości literackiej czerpie Józef Hen przede wszystkim z własnego życia; może sobie na to pozwolić, bo jego długa i różnorodna biografia jawi się jako studnia bez dna. W tej sytuacji od twórcy, zamiast wyobraźni, wymaga się zmysłu obserwacji oraz biegłości pisarskiej, łączącej lekkość stylu z umiejętnością wnikania pod powierzchnię zjawisk. „Najpiękniejsze lata” są tej biegłości doskonałą egzemplifikacją.

Ta autobiograficzna powieść obejmuje lata 1939-44, choć ich nie wyczerpuje, bo wydarzenia z okresu wojennego pojawiają się w wielu utworach z biograficznego nurtu dorobku Hena, wzajemnie się uzupełniających. Ale „Najpiękniejsze lata” mają w sobie pewną wyjątkową jakość, nieco zaskakującą, jeśli wziąć od uwagę okoliczności, jakie opisują.

Wbrew notce wydawcy, nie odczytuję bowiem bynajmniej tytułu powieści jako przejawu sarkazmu. Owszem, zapewne nie tak wyobrażał sobie autor ten okres – miał w końcu jechać na studia medyczne do Londynu, a nie żyć z dnia na dzień, w trosce o chleb, dach nad głową i bezpieczeństwo, chwytając się prac fizycznych grubo poniżej swych kwalifikacji.

A jednak właśnie młody wiek – pospołu oczywiście z właściwościami charakteru – dał Henowi wyjątkową perspektywę. Kolejnym odmianom losu stawia on czoło bez strachu, traktując je jako przygodę oraz materiał do przyszłych przedsięwzięć pisarskich. Bo też tym materiałem można by obdarować i kilkadziesiąt żywotów.

Trudno powiedzieć, że Józef Hen zyskał dzięki dziejowej zawierusze, skoro większość bliskich mu osób bezpowrotnie w niej przepadła; ale w wymiarze indywidualnym, artystycznym, dzięki swej woli życia i ciekawości świata, z pewnością stał się kimś innym, kogo ewentualna nieobecność w polskiej literaturze byłaby nieodżałowana – choć musiałaby pozostać nieuświadomiona, jak nieobecność tych, którzy mogli tej literaturze dać wiele, ale nie zdążyli.

I nie sposób tego pisarstwa rozłożyć na części pierwsze, odważyć, ile tu talentu, a ile rzemiosła. Liczy się efekt, który w przypadku „Najpiękniejszych lat” jest oszałamiający – o straszliwych niekiedy przeżyciach czyta się z zapartym tchem, jak najlepszą powieść przygodową. Do efektu tego przyczynia się bez wątpienia pogoda ducha autora, ale przede wszystkim centralna kategoria jego twórczości – szczerość. I najlepszy niuchacz nie wyniucha tu fałszu.

A jako że proza Hena nie stoi na jednej nodze, obok szczerości mamy tu też uczciwość i rozsądek. „Najpiękniejsze lata” opowiadają więc także o tym, że ani podłość, ani przyzwoitość nie mają narodowości; wzmiankom o zbrodni katyńskiej czy rzezi wołyńskiej towarzyszą więc opisy zachowań pojedynczych Rosjan i Ukraińców, obejmujących całe spektrum postaw etycznych.

Dorobek Józefa Hena jest niezwykle bogaty, ale już po poznaniu jego wycinka mogę stwierdzić, że układa się on w harmonijną całość, formułującą konsekwentną postawę wobec świata, mocno podbudowaną sceptycyzmem, a zarazem niezdolną do odwrócenia się od drugiego człowieka. Pozostaje więc mieć nadzieję, że ta fascynująca postać doczeka się kiedyś tak godnego i czułego biografa, jakiego doczekali się Michel de Montaigne, Tadeusz Boy Żeleński czy Stanisław August Poniatowski.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *