Type and press Enter.

DRZAZGI II / JA SEN KTÓRY GŁODNIE

I

Jechałem dziś autobusem i mając niemałe szczęście, trafiłem na kwiat polskiej młodzieży. Chłopaki mieli kolorowe włosy, słuchali głośnej i wulgarnej muzyki z telefonów, krzyczeli i śmiali się, jak to młodzież ma w zwyczaju (napisał jaśniepan z wyżyn wieku panachrystusowego). I jakoś tak nie przeszkadzało mi to w lekturze, ani oburzenia nie wywołało, ba! przyniosło nawet jakiś intelektualny ferment i w dobry nastrój na wspomnienia wprawiło, to miłe. Ja w tym wieku zachowywałem się tak samo, wszyscy w tym wieku zachowywaliśmy się tak samo i jest to rzecz szalenie ciekawa. Bo przecież chcemy wtedy wydawać się starszymi, niż jesteśmy i robimy to robiąc rzeczy ewidentnie niedojrzałe. I chcemy za wszelką cenę się wyróżnić, podkreślić swoją indywidualność, a sposobem na to jest niemal identyczny wygląd i zachowanie nas wszystkich. Gdy byłem młody, w mojej grupie dobrze było mieć za krótkie włosy, za duże ubrania i za głośno krzyczeć zbyt brzydkie słowa, teraz otoczka się zmieniła, ale mechanizmy pozostały te same. W pewnym momencie naszego życia każde z nas rezygnuje z siebie na rzecz grania jakiejś roli, wcielania się w jakąś postać, bycia kimś innym. Śnimy jakiś sen i ten sen nas napędza, kształtuje. Jest głodny, trzeba go karmić.

II

ja umar
ja umar
ja herez
ja herez
ja sen który głodnie
ja sen który głodnie

Tomasz Budzyński, Herez (Budzy i Trupia Czaszka, album Mor)

III

No to sięgamy po Platona, sieć skojarzeń nie pozostawia innego wyboru. W Idei i naśladownictwie napisze on o krzesłach (jako jednym z przykładów), które są krzesłami właśnie dlatego, że istnieje to jedno Krzesło, Krzesło Właściwe, którym wszystkie pragną się stać, Sella Sella. Czy istnieje zatem jakiś Nastolatek Właściwy, Puer Puer, zmieniający się z każdą kolejną generacją, w którego wcielić chce się i którego odgrywać chciałby każdy chłopak między dwunastym a szesnastym rokiem życia? Istnieć chyba musi, skoro dekada po dekadzie każdy z nas skwapliwie zabiera się za odgrywanie nie swojego, lecz jego życia. Kim on właściwie jest, czego od nas chce i skąd się tu wziął? Kwestia dość paląca – nie nazwiemy go żadnym imieniem i niczego konkretnego o nim nie powiemy, ale przecież znamy go osobiście, przecież w swoim czasie każdy z nas żył go, odgrywał jego role, mówił jego słowa (zaczęło się od tego, że kazał nam ciągnąć dziewczęta za warkocze i nazywać je głupimi).

IIII

Chłopak ów nieznośny mieszkać musi gdzieś we wzorcach do których wszyscy mamy dostęp, z których wszyscy po równo czerpać możemy. Mamy więc Internet, a Internet wypełniony jest morzem informacji, które w nim umieszczamy i z niego wyciągamy. Jakiekolwiek trendy z jednej strony wynikają z tego co dajemy od siebie, a z drugiej z tego, co czerpiemy, a proces ten występuje ciągle i bez przerwy, stymulowany przez algorytmy podsuwające nam pod nos to, co może nam się spodobać. Gdzieś tutaj rodzi się nasz Nastolatek Właściwy. Tylko gdzie? Gdzieś między filmami kolejnych youtuberów (ale oni przecież sami idą za tym, co przyniesie im większą oglądalność), w nowych utworach popowych muzyków, w tym jak ci się ubierają, jak się zachowują (ale i oni w tym kształtowaniu siebie podążają za pewnymi wzorcami, żeby być na topie, żeby przykuwać uwagę), na stronach kumulujących miliony obrazków, memów, filmików, definiujących to, co jest zabawne, to co jest śmieszne. Kto jest tutaj kształtującym, a kto kształtowanym? Gdzieś w tym tyglu odlewa się ten wzorzec, tak masowo odgrywany i przeżywany przez całe pokolenie. I chodzi tu o coś więcej niż tylko poza, którą trzeba odegrać przed kolegami, żeby nie wypaść głupio. Przecież każdą z tych ról przeżywamy z wielkimi emocjami, z olbrzymim przeświadczeniem o ich autentyczności, szukamy prawdziwych siebie i oto, w tych postaciach znajdujemy: to jestem prawdziwy ja, nie zrozumiecie tego, słyszą w swoim czasie chyba wszyscy rodzice. Z tym, że owo oryginalne i jedyne w swoim rodzaju „ja” to amalgamat tysięcy obrazków, setek filmików, dziesiątek postaci podpowiadających: co się godzi a co się nie godzi.

IIIII

Powiedział mu bowiem: «Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka». I zapytał go: «Jak ci na imię?» Odpowiedział Mu: «Na imię mi „Legion”, bo nas jest wielu».

Mk 5, 8-9

IIIII I

Ale zostawmy tę młodzież w spokoju, to eleganckie chłopaki są! Przyjrzyjmy się nam samym, bo nie przysługuje nam prawo patrzenia z góry, krzywienia się i stwierdzania ze zgorszeniem „ta dzisiejsza młodzież!”. No, dalej, kim Ty jesteś? Powiesz „sobą”, ale przecież na bieżąco przyjmujesz kolejne pozy – a to jest przecież coś więcej, niż tylko pozy; asymilujesz się z tym, co żyjesz, Twoje role w Ciebie wrastają. Czytasz ten tekst, Statek nie jest wielką i popularną stroną, więc skoro tu dotarłeś, musisz podobnych miejsc szukać. A zatem żyjesz czytanie, żyjesz kulturę. Możliwe, że podjąłeś już jakieś czytelnicze wyzwanie na bieżący rok (jak idzie?), pewnie masz konto na jakimś czytelniczym portalu, gdzie od czasu do czasu piszesz opinie o tym, co przeczytałeś, a na fejsbuku wyraźnie zaznaczyłeś, że „nie jesteś statystycznym Polakiem…”, a na Instagrama wrzucasz raz na tydzień zdjęcie z nową książką i filiżanką kawy. I to wszystko, z początku hobby, forma spędzania wolnego czasu, wrasta w Ciebie. Czytelnictwo w pewnym momencie stało się trendem, promowanym w sieci lajfstajlem, postawą i podstawą do zdobycia poczucia pewnej elitarności. Czytelnicze koszulki, torby, facebookowa tablica zawalona obrazkami o książkach i czytaniu. Czy wszyscy nie odgrywamy tutaj roli jakiegoś Czytelnika Właściwego, nie żyjemy jego życia, nie jesteśmy nim? Gdzieś w międzyczasie to stało się poważną sprawą. Co myślałeś po ostatnim raporcie o stanie polskiego czytelnictwa? Jak się czułeś, jakie emocje się pojawiły? Albo inaczej – co nakazywał czuć, co myśleć, co mówić i jak komentować ów archetyp czytelnika XXI wieku, w który się wżywamy?

IIIII II

Jesteśmy głodni, głodni, głodni życia innych żyć. Wchodzimy na youtube i oglądamy vlogi z podróży na drugi koniec świata, śnimy nie nasze życia, Gonciarza traktujemy jak starego znajomego, o którym wiemy prawie wszystko, znamy tyle podróżniczych vlogów i blogów, że gdy w końcu wybieramy się na wymarzoną wyprawę, posiadamy wiedzę doświadczonego podróżnika. Dlaczego? Bo wżywaliśmy się w niego, śniliśmy go, myśleliśmy jak on przez ostatnie lata. Nie jeździmy drogimi samochodami, ale oglądamy poświęcone im treści. Nie umiemy grać na gitarze, ale olbrzymie emocje ładujemy w każdy nowy album ulubionych muzyków, a potem dyskutujemy o wielkich skandalach gwiazd filmowych; zapożyczamy jakieś słówka, jakieś zdania z trailerów, z filmów, z seriali i potem wrastają w nas tak bardzo, że używamy ich przez lata. Czy tak nie jest? Czy nie jesteśmy wypadkową tego, co mówią nam trendy? Jesteś odludkiem i introwertykiem i myślisz, że Ciebie to omija, bo lubisz stać z boku? Bzdura! Internet aż huczy od takiej postawy, do życia powołana została cała nowa „subkultura” – przecież bycie nerdem albo geekiem (jak zwał, tak zwał) jest cool, prawda? I jasne – to jest sposób wyrażania swojej indywidualności i wyjątkowości – ale w sieci znajdziesz ludzi żyjących dokładnie to samo życie: oglądają te same, co Ty seriale, grają w te same, co Ty gry, macie podobne gusta muzyczne, mówicie tym samym slangiem, macie podobne poglądy i tak dalej i tak dalej. A gdy jedziecie na konwent taki czy inny, to znacie się już doskonale, macie wrażenie, że oto trafiliście w grono ludzi najbliższych, którzy rozumieją Was bez słów – i macie zupełną rację, przecież przez ostatnie lata żyliście ten sam sen! I dotyczy to nie tylko pokolenia ludzi młodych, pomyśl na przykład o pokoleniu mężczyzn 50+, którzy również żyją nie swoje życie. Wracają do domów po ciężkiej pracy, włączają TV i wszyscy, jak jeden mąż oglądają: te same filmy akcji, te same kabarety, te same wiadomości, ten sam sport, a potem chóralnie orzekają: kiedyś było lepiej. Spotykają nowych ludzi i nagle, po kwadransie znajomości znajdują w nich braci, którzy doskonale ich znają i rozumieją. A dlaczego? Wiesz już dlaczego. Oczywiście generalizuję, ale jeśli nie gra się tej roli, gra się coś innego. Jesteś kibicem? Uwielbiasz zakupy? Oglądasz telenowele, czytasz romanse? Zżerają Cię plotki? Jesteś we wspólnocie? Co Cię kształtuje? Co śnisz i co żyjesz?

IIIII III

Dość już mówienia o nas – Was. Jeśli ta pisanina ma być cokolwiek warta, trzeba pójść w stronę „ja”, zrobić jakieś małe Confessiones, w siebie sięga się w końcu lepiej niż w innych, jest bliżej. Okazuje się, że tych ucieczek, tych wypraw, tego życia cudzych żyć jest we mnie cały ocean! Czytam i robię wszystko, co z czytelnictwem jest związane. Nie noszę co prawda koszulek i toreb, oznajmiających moje uzależnienie, ale gdy w niektórych rozmowach w pewnym momencie zatrzymuję się i z boku patrzę na to, co gadam, mam ochotę dać sobie w gębę, bo to nie ja mówię, mówię tych, których czytałem. Pożyczam myśli, to, co mam do powiedzenia zastępuję tym, co przeczytałem, nieraz, zamiast dać komuś radę, cytuję radę zapisaną przez kogoś innego. Mam milion zapożyczonych słówek. Pragnę rzeczy spoza swojego życia. Gdy tak na to patrzę, to czuję się jak jakiś potwór Frankensteina, pozszywany ze strzępów nieswojego życia. Nieraz przyglądam się sobie w lustrze ze zdumieniem, bo noszę w środku zupełnie inne wyobrażenie siebie, splątane z wszystkiego, co uważam za cool, z wszystkiego, co mogę jedynie emulować. Tym czasem wciąż okazuję się być „tylko” sobą. Proces tych zapożyczeń jest szalenie intensywny i dogłębny. Zdarza mi się pożyczać i czerpać od ludzi, których spotykam i mijam, drobne rzeczy, nauka przez naśladownictwo. Stojąc przed lustrem stroję nieraz miny i znajduję w repertuarze swojej gęby pozy nie moje, pozy, które doskonale rozpoznaję, potrafię dokładnie powiedzieć gdzie, kiedy i od kogo je ukradłem! Przyswoiłem tak dokumentnie, że od lat używam ich jako swoich, jako własnych. A zdania, powiedzonka, okrzyki! Przez dwa miesiące po lekturze Czułego Barbarzyńcy Hrabala wykrzykiwałem „Kurwa Fiks!” w każdym zdenerwowaniu i zachwycie. Bezczelnie okradam znajomych; bezczelnie, bo z rzeczy które ich są, podbieram zaledwie drobiazgi, tak, by się nie zreflektowali. Kradniemy nie tyle siebie samych, tylko słowa, czynności, stany: po obejrzeniu filmu z Jamesem Bondem nie chcesz być Bondem – chcesz być jak Bond. Dziwna to tajemnica, bo przecież mimo wszystkie te zapożyczenia pozostajemy sobą, doczepiając do siebie nieprzerwanie czyjeś bycia, słowa, wszystkie możliwe trendy.

IIIII IIII

Dzięki nieznacznej różnicy wieku zażyłościom dziecinnym
wspólna kąpiel tajemnicy puszystych włosów i miękkiej skóry
mały Cogito odkrył – że mógł być siostrą
(było to tak proste jak zamienienie miejsca przy stole
gdy rodzice wyszli i babka pozwalała na wszystko)
a ona właścicielką jego imienia łuku męskiego roweru ba nosa
na szczęście nosy mieli różne brak podobieństwa fizycznego
pozwolił uniknąć dramatycznych konsekwencji
skończyło się na dotyku dotyk się nie otworzył
i młody Cogito pozostał w granicach swojej skóry

ziarno wątpliwości podważenie principium individuationis
tkwiło wszakże głęboko i pewnego popołudnia
trzynastoletni Cogito ujrzawszy na ulicy Legionów
dorożkarza
poczuł się nim tak dokładnie
że wysypały mu się rude wąsy
a rękę sparzył zimny bat

Zbigniew Herbert, Siostra

IIIII IIIII

Trzeba na to bardzo uważać, myślę, ale czy trzeba temu zapobiegać, tej Obecności innego w sobie? Zresztą czy możemy mówić o tej obecności innego, czy raczej o jakimś przepływie między nami wszystkimi, o wynoszeniu czegoś z każdego mijania się? Może na tym polega bycie między ludźmi, empatia i zarażanie się nawzajem swoim „ja”, jak jakimś dziwnym wirusem. Kto to wie. Pewnym jest, że dziś odczuwamy to bardziej, niż kiedykolwiek. Do niedawna wradzaliśmy się w świat i na swoją pozycję wielkiego wpływu nie mieliśmy, trzeba było żyć swoje życie w miejscu, o którym zadecydował rzut niebieskich kości, można było być tylko sobą, nikim innym. Rodziłeś się pańszczyźnianym chłopem i zbyt wielu wyborów przed sobą nie miałeś. Nawet „babę” wybierali Ci rodzice. Ale i tak żyłeś nie swoje – choć wzorce iść mogły tylko z bezpośredniego otoczenia – od rodziców, od starszych kolegów, od rówieśników, czasem zdarzał się jakiś wioskowy chwat i żeńska połowa wioski wzdychała do niego, męska zaś albo go nie cierpiała, albo robiła wszystko, by być jak najbliżej, wszyscy jednak, jak jeden mąż cichcem dążyli do tego, by być jak on. Gdy byłem dzieckiem wzorce czerpałem już z zewnątrz, ze świata, można powiedzieć; ale dostęp do informacji był na tyle toporny, że na takie epifanie czekało się nieraz miesiącami aż starszy kuzyn dostarczy nową kasetę (w ramach anegdoty opowiem, jak to dwunastoletni ja siedział z magnetofonem, słuchał jakiejś rozgłośni i czyhał aż nie puszczą Mansona, żeby sobie go na kasetę zgrać i tutaj nawet nie chodziło o muzykę, a o bycie, brudne, pełne buntu, tak a nie inaczej radykalne – z siostrą zniszczyliśmy w ten sposób Tacie jego The Wall Pink Floydów, nagrywając na nim to, co sami uznaliśmy za godne słuchania, takie z nas urwisy były), albo na kino objazdowe, które rozpięło w szkole prześcieradło i projektorem jakimś wyświetliło nam Power Rangers wciskając nowe sny do głów. Teraz informacja jest natychmiastowa. Całej muzyki świata słucham natychmiast, w dzień premiery. Kupuję ebooka i czytam książkę jeszcze zanim ta dotrze do miejscowej księgarni. Odpalam youtube’a i mam pod ręką tysiące opinii o wszystkich interesujących mnie rzeczach. Zatem płyniemy. Ty płyniesz we mnie, ja płynę w Tobie, który czytasz to teraz (jakie myśli pomyślisz po tej lekturze, jakie chęci się w Tobie zbudzą, co przeczytasz, po co sięgniesz?).

IIIII IIIII I

A może wcale się w tym nie odczłowieczamy, jak chcieliby wszyscy prorocy „kiedyś-było-lepiej” oraz „świat-zmierza-do-zagłady” (sami zresztą wcielający się w swoje pozy, choćby tę dość popularną teraz pozę człowieka tęskniącego za przeszłością, tego, co to bawił się na podwórku, kopał piłkę i do domu wracał dopiero jak zgłodniał). Może tutaj nasze bycie człowiekiem brzmi coraz głośniej i bardziej? Od zawsze, za sprawą empatii nieśliśmy w sobie coraz głośniejsze sny, które do głów wkładali nam inni, za którymi podążaliśmy, a my nie byliśmy im dłużni, pociągaliśmy innych za sobą. Nosimy podskórną potrzebę dzielenia się, pokazywania innemu, co mamy w środku – czy wypowiedzielibyśmy chociaż jedno słowo, gdyby nie ten głód, ten sen o byciu sobą, ale na zewnątrz siebie? Rozlewamy się poza, jesteśmy sobą nawzajem. Na zewnątrz, na zewnątrz, na zewnątrz, egzystencjalny podbój i bycie podbijanym.

IIIII IIIII II

Cały ten tekst mocno zakorzeniony jest w nowej książce Jacka Dukaja – w Po Piśmie. Wiele jego myśli zostało tutaj sparafrazowanych, wiele bezczelnie podebranych. Chodziło tu być może o wżycie się w tę jego narrację, zwłaszcza z eseju Żyj mnie, który stał się punktem wyjścia do tutejszych gdybań, mających wywlec na wierzch i podstawić nam pod nos pewne rzeczy, dopisać do wszystkiego jakiś wspólny sen, który wszyscy znamy.

IIIII IIIII III

Teraz zaś już nie ja żyję.

Święty Paweł, Ga 2, 20.

niesławny paweł m

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *