Type and press Enter.

GRABIŃSKI NA WOLNYCH LEKTURACH

Wojna między papierem a pismem cyfrowym to jeden z głośniejszych tematów czytelniczego półświatka pierwszych lat XXI wieku. Teraz sprawa już powoli cichnie i okazuje się, że tej wojny chyba nikt nie wygrał, albo odwrotnie – wygrały ją obie strony. Bo ebooki wcale nie wyparły papierowych książek, te miewają się wciąż dobrze, z drugiej zaś strony podziemie ebookowe, tak na dobrą sprawę przestało już być podziemiem i też źle się chyba nie miewa. Ale kilka lat temu sprawy miały się zgoła inaczej – połowa czytelniczych blogów pisała teksty o zaletach czytania na ekranie, zaś druga połowa krzyczała głośno, że to skandal i hańba i że nie rzucim papieru i że winą jest dużą popsować Norwida na papierze wydanie. Ja sam, mimo braku bloga, walczyłem wówczas na nieco mniejszą skalę, choć moja zaciekłość wcale mniejsza nie była. Odziany w wór pokutny, szedłem przez portale czytelnicze, niby prorok Jonasz przez Niniwę i wołałem: Biada! Biada! Albo papier, albo zagłada! O wszystkich, czytających z ekranu mając przy tym mniemanie niezbyt wysokie. I, co całkiem zabawne, przemiana z ortodoksyjnego wyznawcy papieru w posiadacza czytnika ebooków, nastąpiła w ciągu kilku dni (wliczając w to cztery dni na realizację i dostawę zamówienia).

Jak to się stało? Ano jest rok 2014, piszemy sobie z Wojtkiem Gołębiewskim (ludzie zalogowani na lubimyczytać z pewnością kojarzą jego bogatą działalność) i nagle pada pytanie: a znasz Ty Pawle Stefana Grabińskiego?, no, to odpowiadam, że nie, że Stefka nie znam, ale skoro mocno polecany, to poznam z chęcią, tylko gdzie go znaleźć? Na Wolnych Lekturach, pada odpowiedź. Zaglądam tam więc i myślę sobie, że trochę wstyd tak czytać nie z papieru i w ogóle, ale jak dobrze pójdzie, to nikt się nie dowie i moja godność papierowego inkwizytora nie ucierpi. Chwyciłem najpierw za Namiętność, potem za Zez, teksty przeczytałem w PDFie z ekranu komputera no i stanąłem przed ciężkim dylematem – bo Grabiński był na tyle dobry, że nie czytać go dalej to byłoby nieporozumienie, no ale nieporozumieniem byłoby też brnięcie w setki stron z ekranu laptopa… Nie myśląc więc długo odwiedziłem odpowiednią stronę i zamówiłem swój czytnik. Wychodzi na to, że nie jestem zbyt asertywny.

Ale to dobrze, bo Grabiński, którego gdzieś tam i kiedyś okrzyknięto polskim Poe’m (co może się wydawać nieco krzywdzące, takie porównywanie, szufladkowanie takie), jest fascynujący i piszę to ja, który od wszelakiej maści horrorów i wszystkiego, co straszne uciekam daleko jak tylko się da. Pewnie chodzi o to, że trochę inaczej rozumiemy straszenie dzisiaj, niż rozumieli je ci wszyscy ojcowie grozy sprzed stu i więcej lat – właśnie – słowo GROZA jest tu chyba kluczem, no bo z lektury Grabińskiego jasno wynika, że on nas wcale straszyć nie chciał. Owszem, jego opowieści wypełnione były niepokojem i mrokiem, jego bohaterowie powoli zbliżali się do szaleństwa i nigdy nie wiadomo, czy to co ich spotyka, to świat wykrzywiony chorym, ogarniętym manią umysłem, czy prawda. Ten lęk, który może się tu zjawić, nie potrzebuje żadnych pośredników, bo niepokoi nas bezpośrednie zetknięcie z własną naturą, poddanie w wątpliwość możliwości odbierania świata, a zatem i własnego w tym świecie miejsca, chodzi o rzeczy bardziej pierwotne, struny, które trochę po Jungowsku brzmią w nas wszystkich. Gdybym tylko horroru, jako gatunku nie unikał, fajnie byłoby pogdybać sobie o jego kształcie, o drodze od grozy po gore.

I chyba największą perełką w dorobku autora, jaką da się na Wolnych Lekturach złowić, jest zbiór opowiadań Demon Ruchu, poświęcony w całości dziwnym wydarzeniom i strasznym opowieściom dziejącym się zawsze w kontekście kolei. Może to szczególne zamiłowanie przez to, że sam pociągi kocham i dopatruję się w jeżdżeniu nimi przygód metafizycznych (czasem uda się zasnąć, ha!). Są więc puste dworce, pociągi widmo, stacje kolejowe na których nikt nie wsiada i nikt nie wysiada, jest w końcu Smoluch, jeżdżący na gapę tym, albo innym pociągiem – opowiadanie o Smoluchu, kolejowej legendzie, powtarzanej w konduktorskim gronie i w tajemnicy, który to Smoluch od czasu do czasu jakiś pociąg odwiedza i odwiedziny te nigdy nie kończą się dobrze, trzyma mnie do dzisiaj. Zachęcać do lektury chyba nie trzeba, myślę że sam fakt istnienia opowieści grozy o kolei, spisanych ponad sto lat temu jest wystarczającym powodem, żeby czem prędzej po nie sięgnąć!

No i pozostaje jeszcze kwestia formy, której pominąć nie mogę, bo byłoby to bezprawiem. A jak ten Grabiński pisał, to jest coś pięknego, daj Boże częściej taki język czytać! Co by nie być gołosłownym, podrzucam pierwszy akapit Czadu, przy okazji tęsknie wzdychając do grudni zaśnieżonych:

Od jarów wypadł nowy tabun poświstów wiatrowych i rozkiełznawszy się szeroko po zaśnieżonych polach, zarył rozwścieczonym łbem po zadmach. Poderwany z miękkiej pościeli śnieg skręcał się w potworne trąby, leje bez dna, śmigłe biczyska i zawinąwszy się stokrotnym wirem, rozpylał w białą, sypką kurzawę. Począł zapadać wczesny, zimowy wieczór.

I tak, tych kilka lat temu, w przeciągu zaledwie kilku dni stałem się nie tylko fanem Stefana Grabińskiego, który w zasadzie każdym ze swych opowiadań mnie chwycił tak, że do dziś, raz na jakiś czas wracam, ale bliskie stało mi się także czytanie z ekranu – przez kolejne miesiące przeglądałem Wolne Lektury i wyciągałem z nich rzeczy co ciekawsze, a mój kochany papier kurzył się na półkach. Wkrótce jednak powróciłem do równowagi, cały i zdrowy, nic mi się nie stało, jestem odtąd zwolennikiem i piewcą czytania hybrydowego, od czasu zakochania się w formie audiobooka, tak zwanej czytelniczej trójpolówki. Do podobnych przygód mocno zachęcam!

______________________________________

W tekście kilkakrotnie wspomniałem o Wolnych Lekturach, portalu na którym znaleźć można mnóstwo darmowych ebooków w dowolnym formacie (baza utworów przekroczyła już pięć i pół tysiąca), są tam wielcy autorzy z minionych wieków, ale są też małe perełki, pisarze nieco już zapomniani, o których trudno w innym miejscu. Strona boryka się jednak z poważnymi problemami i grozi jej zamknięcie. Zajrzyjcie tam koniecznie, rozejrzyjcie się, poczytajcie sobie i sprawdźcie, czy możecie jakoś pomóc jej autorom. Teksty Stefana Grabińskiego znajdziecie tutaj: https://wolnelektury.pl/katalog/autor/stefan-grabinski/

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *