Type and press Enter.

Bardzo krótko / Claude Tillier / Mój wujaszek Beniamin

To jedna z tych uniwersalnych opowieści, które nie zdołają się nigdy zestarzeć. Niektóre z nich relacjonują wyczyny łotrzyków, inne opiewają przewagi błędnych rycerzy. A łotrzyk nie zawsze musi się powodować nikczemnymi zamiarami, błędny rycerz nie zawsze wojuje zaś przy pomocy miecza, czasem za oręż starczy mu cięty dowcip. Tytułowy bohater powieści Tilliera godzi w swej osobie te dwa wzorce, a efekt tych nie zawsze słodkich godów jest niejednoznaczny i potrafi wytrącić z tej ułudy, którą na wyrost zwykliśmy tytułować równowagą.

Ta nienachalna opowiastka jest w większych partiach pogodna i lekka w tonie; ale zarówno prolog, jak i niespodziewane interludia dość zawierają gorzkich tonów, by odrzucić precz pokusę uznania jej za powierzchowną zabawę. Pisana pod koniec pierwszej połowy XIX wieku i umiejscowiona w końcu poprzedzającego go stulecia, tuż przed rewolucją, zderza właściwie dwie zupełnie inne planety, z których każda jest społeczeństwem francuskim. Choć zatem na pierwszy plan wybija się tytułowy wujaszek oraz jego krotochwile i peregrynacje, tło tych wydarzeń zarysowane jest nader wyraziście i dość pozostawia pola tak dla krytyki społecznej, jak i bardziej ogólnej refleksji. Na dolę człowieczą zapatruje się bowiem Tillier niezbyt różowo.

To przy tym powieść bardzo przewrotna, w dużej części składająca się z tyrad, których istotna wymowa przeczy ich wymowie pozornej. Trzeba więc czytać ją uważnie, by nie stracić głowy w labiryncie błyskotliwych paradoksów. Na przykład głośne idealizowanie dawnych czasów kosztem współczesności po głębszej analizie daje jedynie asumpt do wniosku, że życie, niezależnie od epoki, nigdy nie jest usłane różami, a to za przyczyną pewnej dwunożnej istoty, która błyskawicznie adaptuje się do nowych warunków, by siać stary zamęt i cierpienie.

„Mój wujaszek Beniamin” to również dowód na niemożność wytyczenia wyraźnej granicy między literaturą ambitną a literaturą rozrywkową. Na kartach powieści opisuje autor choćby sytuację, w jakiej znajduje się dwóch bohaterów, upojonych ponad miarę życiem, ale przede wszystkim wysokoprocentowym nektarem. W tych kłopotliwych okolicznościach zwracają się oni do siebie kolejno z prośbą o użyczenie pomocnego ramienia. Odpowiedź, jakiej sobie wzajemnie udzielają, „Chętnie, ale innym razem”, nie mniej kryje w sobie może filozoficznych treści niż słynna formuła „Wolałbym nie” kopisty Bartleby’ego, bohatera opowiadania Hermana Melville’a; co więcej, wyrażona nie tak kategorycznie, lepiej może świadczy ona o sprycie tak wypowiadających ją postaci, jak i autora. A jednak to o Melville’u wciąż powstają nowe rozprawy, a o Tillierze nie bardzo.

Bo istotnie trudno rozstrzygnąć, czy jest „Wujaszek” lekką powiastką z chybionymi ambicjami, grzęznącą niekiedy we własnych meandrach, czy nie dość sprytnie zakamuflowanym traktatem o ludzkiej naturze. Z pewnością jest to powieść niedoskonała, ale dla marzeń o doskonałości dość już nawyczyniano w dziejach okrucieństw; dlatego zadowalam się tą opowieścią, jak serialowy Geralt zadowala się serialową Yennefer, mimo że przecież mogło być lepiej.

utracjusz

Skomentuj utracjusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 comments

  1. W jaki sposób Geralt zadowala się Yennefer? I w którym odcinku można to zobaczyć? 😉

    1. Szczegółów już nie pamiętam, ale jakieś momenty na pewno były 😉