Type and press Enter.

Bardzo krótko / Robertson Davies / Świat czarów

„Świat czarów” imponująco wieńczy trylogię deptfordzką, wiążąc luźne dotąd nici i wyjaśniając wiele z intrygujących czytelnika tajemnic. Ale ta powieść jest czymś znacznie więcej. Oto na wzór „Dekameronu” albo „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, grupa słuchaczy gromadzi się wokół (wyimaginowanego zazwyczaj) ogniska, by wysłuchać fascynującej opowieści. Różnica polega na tym, że jest tylko jedna historia i tylko jeden opowiadający, czyli wielki iluzjonista, prestidigitator i nieledwie czarodziej, Magnus Eisengrim. Okazuje się on być w równej mierze czarodziejem słowa, a niewiarygodne koleje jego żywota, opowiedziane z niedoścignioną biegłością, mimo wysiłku nie dozwalają rozpoznać, gdzie kończy się prawda, a zaczyna blaga.

I gdy tak rozpływałem się nad kunsztem Daviesa, niespodziewanie opowieść zaczęła być snuta dwugłosem i dopiero wówczas okazało się, jaką ułudą jest prawda, bo czas i umysły ludzkie zniekształcają ją, wypaczają i szatkują, potem zaś każdy tryumfalnie potrząsa nad własną głową jakimś wiechciem nie do poznania i wykrzykuje, że to właśnie on posiadł tę jedyną.

To zarazem, podobnie zresztą jak poprzednie dwa tomy, fascynująca podróż w głąb ludzkiej psychiki, jej powikłanych motywacji i pogrzebanych głęboko zadawnionych, definiujących traum. Każdej z głównych postaci towarzyszymy przez lata dzieciństwa, obserwując formowanie się pod wpływem czynników zewnętrznych niezmiennie zaburzonych osobowości. I wrażenie to pozostaje dojmujące, mimo że główny bohater wydaje się całkowicie niemożliwym, wyjętym prosto z jakiegoś mitu archetypem, w którym nagromadziły się cechy i doświadczenia całej zbiorowości.

To także studium alienacji oraz opis odwiecznego dążenia, by umknąć władzy czasu. A przede wszystkim bardzo zdecydowane opowiedzenie się za stanowiskiem, w myśl którego nie wszystkie tajemnice można odkryć, bo zawsze pozostanie sfera niepenetrowalna, tytułowy świat czarów. A prawda ta dotyczy zarówno świata zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Któż nie bywa sam dla siebie największą zagadką?

„Świat czarów” dzieli pewne elementy fabularne z ukończonymi przeze mnie niedawno „Niesamowitymi przygodami Kavaliera i Claya”; powieść Chabona jest błyskotliwa i efektowna, ale dzieło Daviesa jest z pewnością bardziej dogłębne. Kanadyjczyk dysponuje piórem lekkim, lecz jest to lekkość zwodnicza. Niech Was zatem nie zwiodą jego narracyjny talent i nieskrępowana wyobraźnia; introspekcyjna intensywność tej prozy jest porażająca i oddziałuje na umysł jeszcze przez wiele dni po ukończeniu lektury.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *