Type and press Enter.

ŚWIĘTY MIKOŁAJ Z MIRY / APOKRYF ŚWIĄTECZNY

A święty Mikołaj tyle dobra na ziemi robi, że w piekle czarci znieść go nie mogą i wielkie utrapienie cierpią od niego co roku, gdy go Pan Jezus na ziemię posyła i dary roznosić każe. Radzono tedy w piekle przez czas długi, co z tą świętą niedolą zrobić, najtęższe łby biesie od nadmiaru myśli i zmęczenia pękały, problem był palący i naglący, bo każde, choćby i najmniejsze dobro na ziemi czynione, wielką krzywdą jest w czeluściach.

I tak, gdy święty przynosił głodnym sierotom chleb i smalec, radość ich sprawiała, że czartowskie brzuchy ogniem i bólem się rozpalały, jakby kamieni gorących pełne. A gdy święty ciepłe buty bosym włóczęgom po miasteczkach rozdawał, wszystkim w piekle reumatyzm kopyta krzywił. A gdy święty dawał monety biednym i wynędzniałym wdowom, w skarbcach otchłannych pustki świeciły. Tak dalej być nie może, jednym głosem zaświat zagrzmiał, jak tak dalej pójdzie, do szczętu nas ten święty rozrabiaka zrujnuje!

Do wora go i do jeziora, zgodnie uradzili czarci po roku debatowania i posłali na Mikołaja rogaty oddział zbójecki z dokładnym rysopisem i instrukcjami: co i jak robić. Napadła więc granda świętego i siłą do wora upychać go próbuje. A że Mikołaj serce ma dobre i szybko poznał, że biedni czartowie bardzo się starają i robią co w ich mocy i bardziej wystraszeni są niż źli, bez oporów wszedł do wora. I mimo, że cały ten kabaret bawił go nieźle, wydał z siebie – dla radości porywaczy – kilka stłumionych okrzyków o ratunek, a gdy wrzucono go do wody, postanowił posiedzieć tam chwilę i poczekać, żeby biesom radość sprawić. W końcu na ziemi nie żył już czas jakiś i co innych by zabiło, jemu szkody zrobić nie mogło. Tamci wrócili do piekła szczęśliwi, że sprawa z bożym posłańcem tak gładko załatwiona, a tam złe wieści. Nie tylko świętego nie utopili, ale i szkodę piekłu przynieśli, bo przecież na dobry uczynek mu pozwolili. A każde dobro ziemskie to wielka krzywda piekielna. Woda miała utopić świętego, a zamiast tego podtapia biesie piwnice, tak że po ogórki i wino w kaloszach chodzić trzeba, a kalosze to jest pierońsko niewygodna sprawa dla każdego kto ma kopyta!

Radzili więc dalej, przez kolejnych pięć lat, plan złowieszczy klecili, aż w końcu sklecili: święty wszędzie z workiem wielkim chodzi i dary w nim nosi. Jak tylko patrzył nie będzie, worek porwać, prezenty wysypać i nasrać do środka, coby nieborak nie roznosił dobra, tylko wstyd i fetor! Jak postanowili, tak też uczynili, nowy zastęp zbójów parzystokopytnych na Mikołaja poszedł, wór porwał, prezenty wysypał, do środka napaskudził i czym prędzej w podziemia czmychnął, coby świętemu okazji do dobra żadnej nie dawać. A święty wór wziął i poznał od razu podstęp śmierdzący, ale mimo to poszedł dary dawać, wiedział dobrze, że Niebo na żadne zło nie pozwoli, więc gdy wór rozsupłał, boskim zrządzeniem dary jeszcze bogatsze ze środka wyciągnął. Cała zaś czarcia niespodzianka, zrządzeniem równie cudownym, choć mniej już ładnym, wypełniła garnki i kotły w każdej z piekielnych kuchni. Każde dobro ziemskie to wielka krzywda piekielna!

Bali się więc czartowie złośliwie świętemu czynić, plan bardziej ostrożny ułożyć musieli, udało się w końcu – świętego podstępem brać trzeba, niepostrzeżenie działać, tak by dobra tyle czynić nie mógł. Wiedzieli dobrze, że niesienia szczęścia uniemożliwić nie mogą, mogą je za to opóźnić i ograniczyć. Trzeba się do mieszkania świętego zakraść i dwie małe rzeczy podmienić – zadanie trudnym nie jest, bo święty przesypia prawie wszystkie miesiące, budząc się dopiero w środku listopada tak, by na szóstego grudnia być już gotowym.

Czarci plan polegał na podmianie kalendarza na ścianie i stroju w garderobie świętego. Miało to sprawić, że dary trafią na ziemię z opóźnieniem i to w święto Bożego Narodzenia, więc jeśli wszystko się uda, odwrócą one uwagę od samego świętowania. Strój zaś miał utrudnić niezauważone roznoszenie podarków. Święty rzecz jasna sen – jak to święci – ma lekki, więc jednym okiem przyglądał się całemu ambarasowi, nie reagował jednak, widział bowiem, że piekielni goście bardzo się starają i nie chciał psuć im zabawy. Gdy już poszli, postanowił naradzić się z innymi świętymi i z samym Panem Jezusem w sprawie tych figli czartowskich – o dziwo uradzono, że pomysły piekielne są wcale dobre – wielkie święto pozwoli dotrzeć do większej liczby ludzi a i nowy strój można od czasu do czasu założyć, raz, żeby biesom przykrości nie robić, dwa żeby jaskrawiej wybrzmieć w tych cokolwiek głośnych czasach.

Całość udała się doprawdy świetnie, na świat przyszło znacznie więcej radości i szczęścia i nawet sam Pan Jezus nie narzekał na to, że w jego urodziny to inni, a nie on prezenty dostają. A jako, że każde dobro na ziemi uczynione jest wielką krzywdą dla piekła, w ognistych głębiach udręka była prawdziwie nieznośna, tym gorsza, że niebo postanowiło pozostać już przy tej tradycji. I tak już chyba pozostanie, bowiem nikt w piekle nie ma dość odwagi, by knuć już jakiekolwiek intrygi przeciw świętemu Mikołajowi.

spisał psubrat paweł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *