Już w tytułowym eseju padają słowa:
„[…] żadna książka, która mówi o innej książce, nie mówi więcej niż książka, o którą chodzi.”
To motto stanowi dla Calvino punkt wyjścia do nieustającej pochwały skrajnie indywidualistycznej hermeneutyki, którą włoski pisarz z powodzeniem uprawia w kolejnych tekstach, meandrując, popadając w dygresje, budując piramidy nieoczywistych skojarzeń i z zasady trzymając się z dala od ustalonych, kanonicznych odczytań.
Literatura jest dla autora grą, której zasady pozostają niejasne i niestałe, ale której najważniejszym celem jest uchwycenie życia w jego złożoności, obfitości oraz zmienności. I, rzecz jasna, uprzedzenie w tym uchwytywaniu wszystkich innych dziedzin nauki czy kultury.
Odpowiedź na postawione w tytule zbioru pytanie, nawet jeśli nieopatrzone znakiem zapytania, brzmi zatem: by dowiedzieć się czegoś o świecie i sobie, by wydeptywać stale nowe ścieżki, by przetwarzać utrwalone w kulturze teksty przez własne, niepowtarzalne zestawy doświadczeń, zalet i niedoskonałości. Siła tego zbioru nie tkwi w tej nienowej konstatacji, lecz w jej brawurowej egzemplifikacji; Calvino, stwierdziwszy powyższe, rzuca się na dorobek światowej literatury, by wywodzić z niej wnioski, które nierzadko samym autorom nie przeszłyby przez myśl.
Paradoksalnie, wbrew własnej wykładni i prawdopodobnie woli, staje się Calvino pośrednikiem między dobranymi według fantastycznego, bardzo autorskiego klucza lekturami a czytelnikiem, który po większość z tych lektur nie ma zamiaru, a nawet, w przypadku czytelnika niewłoskojęzycznego, nie może sięgnąć. Calvino utrwala więc w dziewiczych głowach odbiorców swoje swobodne, efemeryczne uwagi, na co jednak był przecież od początku skazany; nawet jeśli nie chce zajmować roli autorytetu, jego wykształcenie, oczytanie i błyskotliwość nie pozostawiają mu wyboru.
Kolejny paradoks polega na tym, że nawet gdy Calvino bierze na warsztat powieści znane, to zazwyczaj są już one niepoważane, skompromitowane przez nową powieść, przez XX-wieczną awangardę, na której czele przecież sam Calvino kroczył z pochodnią w ręku. Włoski pisarz niesie jednak również pochodnię nieoczywistości i w umysłowym klimacie awangardy dostrzega jedynie kolejny etap w historii literatury, a żadne dzieło nie może okazać się „zbyt klasyczne”, skoro według jednej z jego równoważnych definicji klasyk nigdy nie przestaje mówić nam tego, co ma do powiedzenia.
„Oryginalność i prawda leżą tylko w szczegółach” – tę maksymę opisywanego ze szczególnym upodobaniem Stendhala (któremu nie bez przyczyny poświęcił aż dwa teksty) z nie mniejszym upodobaniem wprowadza Calvino w życie, w swych odczytaniach wielkich dzieł podążając śladem pomniejszych wątków, mimowolnych wzmianek, przypadkowych pozornie (albo i nie) zdań.
Teksty w zbiorze dobierała żona pisarza i choć zastosowała kryterium chronologiczne, odnosi się ono do kolejności powstawania omawianych dzieł, nie samych esejów. Niektóre z nich można jednak bez trudu umieścić w czasie, bo pojedyncze teksty powstałe w latach 50. charakteryzują się ideologicznym zamgleniem, charakterystycznym dla czasów, gdy zachodnia lewica wciąż dzielnie żywiła naiwne złudzenia co do komunizmu.
Ponadto wcześniejsze teksty – jak na przykład ten o „Doktorze Żywago” – ujawniają ewolucję Calvino w jeszcze innym obszarze, skoro w późniejszych esejach próżno już szukać obecnego tu autorytatywnego tonu, podpartego jeszcze konfluencyjną liczbą mnogą, jakby nie do pomyślenia były odmienne sądy, przeciwne stanowiska.
Wydaje się, że tę książeczkę powinien przeczytać każdy człowiek inteligentny i interesujący się literaturą, by zrzucić z siebie pęta nałożone przez program szkolny (a czasem także studia filologiczne) i odzyskać zdolność pełnego, bezpośredniego obcowania ze słowem pisanym. I niewielką tylko przeszkodą pozostaje fakt, iż chwilami nie zdołał Calvino uzyskać postulowanej przez siebie lekkości.
Autor uchyla przed nami drzwi do warsztatów innych twórców, ale ja żałuję, że wśród tych swobodnych, błyskotliwych i oddzielnych interpretacji nie znalazło się miejsce na kilka takich właśnie odczytań dzieł samego Italo Calvino, bo o ile nie mylą mnie pamięć ni rozum, dorobek tego włoskiego pisarza, z jego przestrzenią i niezliczonymi tropami, stanowiłby szczególne pole do popisu dla tego włoskiego eseisty.
utracjusz
Zdjęcie przerobił Paweł z oryginału udostępnionego przez Johana Bruna na licencji CC BY-SA 4.0.