Type and press Enter.

Pavol Rankov / Legenda o języku

Minione stulecie pozostawiło na kolektywnych ciałach narodów Europy Środkowo-Wschodniej paskudne blizny. Największym powojennym ciosem dla naszych południowych sąsiadów było brutalne stłumienie Praskiej Wiosny przez wojska Układu Warszawskiego oraz następująca po nim „normalizacja”, czyli okres czystek i terroru. Ten właśnie czas wziął w swej najnowszej powieści na tapet Pavol Rankov, laureat prestiżowej Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus” w 2014 roku.

Nie chcąc może stawać w szranki z Kunderą czy Škvoreckim, którzy już ten temat gruntownie w swoich słynnych powieściach przewałkowali, przyjmuje Rankov specyficzną, pozornie mało artystyczną metodę twórczą, opierając się na młodym wieku bohaterów. Ich studencka niewinność daje pretekst do zastosowania bezpośredniej narracji i nieskomplikowanego języka; czwórka przyjaciół, mimo charakterystycznych dla młodości póz, przejawia bowiem w istocie naiwną postawę poznawczą. Tę niewinność konfrontuje Rankov ze zdegenerowanym aparatem państwowym, z jego nieuczciwą semantyką odwracającą znaki pojęć i z mechanizmami zakrywania oraz dyskredytowania prawdy.

Symptomatyczna i poniekąd symboliczna jest przy tym tępota wszystkich funkcjonariuszy tego aparatu, ich ograniczenie umysłowe nie dające autorowi cienia nadziei na popełnienie czegoś w rodzaju tych małych iberoamerykańskich arcydzieł, gdzie wyrafinowana gra wywiadów nie pozwala delikwentowi odróżnić dnia od nocy, a prawdy od fikcji. Powietrze nad Wełtawą ma skład boleśnie zwyczajny i wydawałoby się wręcz, że Rankov w jakimś geście rezygnacji zarzuca wszelkie eksperymenty formalne (poza dwoma niezbyt istotnymi elementami). Tymczasem ta pozorna artystyczna ubogość ma wyraźny cel – dzięki niej efektowniej wybrzmiewa finał, w którym z pełną siłą następuje zderzenie dwóch światów powieści.

Trudno mi ocenić, czy paralela między średniowieczem a okresem normalizacji w Czechosłowacji jest szczególnie fortunna – nie doświadczyłem na własnej skórze rozkoszy obywatelstwa tych odcinków na osi czasu. Groza i ponurość roku 1972 oddane są jednak bardzo sugestywnie, a szczególne wrażenie robią wykłady z historii, w których uczestniczą studenci pierwszego roku, składające się na podręcznik z promowania małości i uporczywego wykręcania kota ogonem.

Rankov napisał więc powieść inicjacyjną, nawet jeśli to młodzieńcze preludium do życia nie zawsze ma szansę rozwinąć się we właściwy utwór. To opowieść o zderzeniu młodzieńczych ideałów z rzeczywistością, o rozdźwięku między nauką pobieraną w szkole a życiem poza jej murami, wreszcie brutalne rozprawienie się z tą wersją legendy o języku, w której ma on jakoby służyć porozumieniu, gdy tymczasem staje się narzędziem opresji i bezczelnej manipulacji.

Ale znowu muszę powrócić do uwag, które nasunęły mi się przy okazji „Austerlitza” Sebalda – czy już nie czas rozstać się na trochę z tym XX wiekiem, by nabrać do niego dystansu i dać również czytelnikom chwilę wytchnienia? Historia mieści jeszcze mnóstwo mniej wyeksploatowanych epizodów czy okresów o sporym potencjale, a i czasy, w których żyjemy, nie zostaną zapewne w przyszłości zaliczone do najmniej interesujących.

utracjusz

Pavol Rankov, „Legenda o języku”, Wydawnictwo Książkowe Klimaty 2020

Obrazek tradycyjnie wyczarował swą sztuką Paweł M., korzystając z oryginalnego zdjęcia autorstwa Macieja Margielskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *