Type and press Enter.

Bardzo krótko / Kazimierz Brandys / Pomysł

A gdyby tak przepisać historię Polski? Nie upudrować jej facjatę, by przykryć bruzdy i zmarszczki, tylko zerwać całą zatęchłą tapetę i pozwolić skórze odetchnąć, odzyskać naturalny, zapomniany blask?

Punkt wyjścia tej skromnej objętościowo książki stanowi taki właśnie pomysł, wykreowanie fikcyjnej renesansowej postaci, mającej rzekomo znaczący wpływ na rozwój polskiej myśli tej epoki, a następnie obudowanie tej postaci domniemanymi dziełami oraz wianuszkiem postaci drugoplanowych, powiązanych siecią wzajemnych zależności. Ironia dziełka Brandysa manifestuje się jednak w fakcie, iż ostatecznie przeszłość osobista samego bohatera okazuje się mieć więcej niż jedną wersję i skrywać bardzo niejednoznaczne zagadki.

W ten sposób Brandys wsiada na ulubionego konika i poczyna galopować z charakterystyczną dla siebie swadą, badając wzajemną relację między rzeczywistością a fikcją. Ta ostatnia okazuje się w tej parze nie mniej istotna, a nawet generuje od swej opozycji więcej energii życiowej, pozwalającej bohaterowi przetrwać kolejny dzień.

Przy okazji objawia się tu autorowi pewien paradoks. Z jednej strony jest bowiem historia zawsze zmyśleniem, a w najlepszym razie domysłem. Jest niepewna, poza tym zdaje się nie mieć sensu, a może raczej sensów ma aż zbyt wiele, za to za grosz logiki. Równocześnie stwierdza jednak Brandys, że nie sposób żyć poza historią, wyłączyć się z jej biegu. Człowiek nie jest zawieszony w próżni, zawsze pozostaje w relacji do czegoś uprzedniego (oraz – co oczywiste – do innych).

W tym kontekście stanowi „Pomysł” rozwinięcie problematyki zasygnalizowanej już w „Wariacjach pocztowych”, a choć jego ton jest poważniejszy, to przecież Brandys zdołał tu subtelnie przemycić nawiązanie do jednego z najmniej chlubnych (i zarazem najbardziej zabawnych) epizodów w historii rodziny Zabierskich, bohaterów swej poprzedniej powieści.

Czytając Brandysa, trzeba jednak pamiętać, że każdy utwór stanowi tylko jeden element w mozaice jego twórczości, z której po dopasowaniu wszystkich elementów wyłania się twarz autora. Uważny odbiorca wychwyci tu liczne wtręty autobiograficzne, takie jak wzmianka na temat choroby afektywnej dwubiegunowej czy pseudonim protagonisty, komplementarny z tytułem przedostatniej książki Brandysa. Wobec tych faktów jako zaskakująca jawi się powracająca do łask pisarza po długiej przerwie narracja trzecioosobowa.

Ostatecznie jest „Pomysł” oparty na genialnym pomyśle, nie do końca jednak wyzyskanym. Charakterystyczne dla Brandysa, obsesyjne powracanie do traumatycznych zdarzeń z własnej przeszłości i ich artystyczne przetwarzanie przy jednoczesnym obwąchiwaniu z każdej strony wciąż od nowa to ryzykowna strategia pisarska, dająca rozmaite efekty w zależności od kompozycji pozostałych składników tej prozy. Tym razem do garnka trafiło chyba zbyt wiele gorzkich przypraw.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *