Type and press Enter.

DWA LISTY

Zbigniew Herbert do Tadeusza Chrzanowskiego
Brwinów, 6 I 1952
 
Kochany Panie Tadeuszu!
Wbrew solennym ślubom samotności (chciałem na Święta być sam w zimnym pokoju z gołą żarówką u sufitu, w pokoju z popsutym zegarem, w pokoju bez firanek i kobiety, ale za to z bezcenną bezsenną metafizyczną Rozpaczą), otóż wbrew tym ślicznym planom wyjechałem na Święta do Rodziny, gdzie jadłem, a potem chorowałem z przejedzenia, piłem, a potem czkałem, kochałem, a potem bolało mnie serce.
(…)
Nieszczęsna „Madonna z lwami” [wiersz przesłany w poprzednim liście – przyp.] jest rozpaczliwą próbą wyjścia z impasu, odświeżenia środków. „Wysychają nasze rzeki”, co gorsze te rzeki nie są nasze. Czasem Miłosza (jak mi Pan słusznie wytknął), a czasem nawet gorzej. Odczuwam niepokój o losy mego i nie tylko mego wierszowania. Przypomina mi się taki passus z Bolesława Micińskiego: „Niech się Pan nie troszczy o przyszłość kultury, kultura zawsze zwycięży. Kiedyś krwawi wodzowie – cytuję z pamięci i okropnie przekręcam – powiedzą: wymordowaliśmy tylu ludzi, zawojowaliśmy tyle państw, a nie smakuje nam kawa po obiedzie, bo nie znamy gramatyki łacińskiej”. Otóż to, tęsknota za gramatyką kultury, za poetyką, za estetyką normatywną, za klasycyzmem, każdy to czuje przez spodnie. Pan jednak zdaje się najlepiej. I może Pan nawet wie, więc może na ucho…
„Klasycyzm”, a więc to, co się jeszcze raz przeciwstawia romantyzmowi, który do reszty obrzydzony został przez Młodą Polskę. Klasycyzm, a więc kamienie, gesty, obłoki, perspektywa sztuki i wiecznego człowieka, spokój wyobraźni, intelektualizm, konwencje szacowne, niezmordowane tasowanie rekwizytów; naplucie na „wynalazczość”, atakowanie epiki i 150 innych rzeczy ważnych i wmówionych.
(…)
_______________________________________________
Tadeusz Chrzanowski do Zbigniewa Herberta
Zakopane, styczeń 1952
 
Kochany Sur-Zbigniewie!
List pełen współczucia i lekkiego funeralnego patosu otrzymałem wówczas, gdy to się stawało [ślub Tadeusza Chrzanowskiego z Teresą Lewicką – przyp.]. Dziś już dźwigając brzemię obrączki na paluchu, oddaję się zakopiańskiemu lenistwu i zakopiańskim sportom. Na razie wszystko idzie gładko i spędzam jedne z lepszych dni mojego życia. Nie śmiem (jako teoretyk mobilizującego pesymizmu) wierzyć, że tak będzie dalej.
(…)
A co do „literatury” (acha [!] – przepraszam): Literatury. Nie bardzo wiem czy dobrze zrozumiałem pana confesiones poetyckie – ostatecznie z tym ślubem to było nieco zamieszania. W każdym razie muszę się bronić od zarzutu (implicite – to w liście Pana był na pewno), że namawiam do „klasycyzmu”. Nie byłbym liberałem (ale liberałem prawdziwym, a nie takim jak nędznik Kisiel i bikiniarz Tyrmand) – nie byłbym więc liberałem, gdybym do jakiejkolwiek określonej formy namawiał. Trudno i darmo – wyboru dokonać trzeba samemu. A „klasycyzm” (co to zresztą znaczy?) jest równie dobry jak nad- i pod-izmy. Naturalnie jeżeli się trafi. Sądzę, że Pan już trafił. A że to, w co Pan trafił, jest na dziś hermetyczne (zresztą czasem, nie zawsze) – to nic. Jeśli konserwa dobra, to i po kilku latach można ją wybebeszyć. Dlatego nigdy nie odradzałbym takich egotystycznych wierszy jak ten „hotelowy”. A co do Miłosza, no to i tak wszyscy mu wisimy…
Ale może kiedyś przyjdzie jesień na nasze kwaśne, zielone lata.
 
Cytaty z książki:
Mój bliźni, mój bracie. Zbigniew Herbert, Tadeusz Chrzanowski. Listy 1950-1998, Kraków 2016, str. 54-58.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *