Type and press Enter.

JEDNA CHWILA W DZIEJACH WSZECHŚWIATA / LEMAÎTRE / HELLER

Michał Heller, Jedna chwila w dziejach wszechświata, Lemaître i jego kosmos, Copernicus Center Press, Kraków, 2020.

Skończyłem właśnie lekturę kolejnej książki Michała Hellera, choć jeśli chodzi o autorstwo, sprawa wymaga drobnego doprecyzowania – Jedna chwila w dziejach wszechświata nie tylko mówi o życiu Georgesa Lemaître’a, ale też oddaje głos samemu zainteresowanemu, obszernie cytując dwa jego teksty, rozlewając się w tym na mniej więcej połowę swojej objętości. Książka to zatem swego rodzaju wehikuł czasu – autora nie interesuje tutaj zbytnio nasza obecna wiedza o wszechświecie, a właśnie tytułowy kosmos Lemaître’a , wszechświat w takim kształcie, w jakim w pierwszej połowie XX wieku opisywał go belgijski duchowny i uczony. To zatem nie tyle książka o kosmologii jako takiej, ale o historii kosmologii i o tym, jak odkrycia sprzed stu lat prowadzą do dzisiejszego stanu wiedzy i jak są w nim wciąż obecne.

Bo z rozszerzaniem się wszechświata, albo raczej z naszą wiedzą na ten temat, sprawa jest cokolwiek zagmatwana i wnikał w szczegóły nie będę, dość powiedzieć, że rewolucja dokonała się w trzech miejscach niezależnie od siebie dzięki pracom Aleksandra Friedmana, Georgesa Lemaître’a i Edwina Hubbla. Kwestia pierwszeństwa, największego i najbardziej skutecznego rozpropagowania (a zatem i pewnej „sprawiedliwości dziejowej”) jest przez księdza Hellera poruszana na kartach książki. To wszystko, opis niemal detektywistycznego śledztwa w archiwach w poszukiwaniu dokumentów sprzed stu lat, to są bardzo ciekawe sprawy.

Tak samo jak teksty samego Lemaître’a, przytaczane tutaj w obszernych rozdziałach. Oczywiście jako humanista i wybitny wręcz nieuk, który przedmioty ścisłe porzucił gdzieś w szkole średniej, nie mam zdolności do pełnego zrozumienia i ogarnięcia myślą wszystkiego, o czym belgijski duchowny pisze, ale z tego pisania, mimo wszystko wyłania się piękny obraz, który wielkich umiejętności matematycznych wcale nie wymaga. Obraz piękny, być może nawet wstrząsający, jeśli dobrze to przemyśleć. Bo ja urodziłem się w rozszerzającym się wszechświecie i naukę o wielkim wybuchu przyjąłem jeszcze przed pójściem do przedszkola, to jest rzecz od zawsze dla mnie oczywista. Tymczasem ludzie przed stu laty żyli „jeszcze” we wszechświecie stacjonarnym, rozciągniętym od nieskończonej przeszłości, aż po nieskończoną przyszłość i spotkanie się z dowodami na to, że kosmos działa inaczej, niż zawsze myśleliśmy było dla nich gigantycznym szokiem.

Szokiem na tyle wielkim i wymagającym tak sporych zmian w patrzeniu na wszechświat i rozumieniu go, że wielu naukowców zwyczajnie odrzucało tę ideę. Chociażby Einstein, który po wyliczeniu takiego wyniku ze swoich równań grawitacji, który wskazywał na dynamiczny kosmos w ruchu, zwyczajnie nie dał mu wiary i do ostatecznych wyników dodał czynnik, który całość zrównoważył (coś jak magiczna liczba „Keleven” z the Office). Zobrazowanie tego zderzenia wymaga od nas pewnej wyobraźni, ale warto się na nie zdobyć, podczas czytania o dokonaniach Lemaître’a, który poszedł jeszcze o krok dalej: zauważył, że skoro wszechświat rozszerza się, to można założyć, że miał gdzieś swój początek. Spotkało się to z falą krytyki w środowisku naukowym, w którym dość głośno przemawiały głosy o tym, że Belg, skoro jest duchownym, na siłę próbuje przeforsować postulat początku, który w jakiś sposób miałby równać się z aktem stworzenia.

Ale sam zainteresowany wyraźnie podkreśla, że sprawy filozoficzne i teologiczne nie mają tutaj żadnego wpływu, swój artykuł o Pierwotnym Atomie kończy podsumowaniem, w którym podkreśla, że jego teoria „nie odwołuje się do żadnej siły, która nie byłaby jeszcze znana” i mieści się w całości w ramach naturalnych zjawisk. To tekst poświęcony nie tylko samemu początkowi, ale też temu, co następuje później – ekspansja wszechświata, zmiany tempa tego rozszerzania, powstawanie galaktyk (które nazywano jeszcze wówczas mgławicami) i ich gromad, narodziny gwiazd. Ksiądz Heller wskazuje cały czas miejsca, w których poglądy Lemaître’a wyraźnie się zdezaktualizowały, ale mimo to podkreśla rolę jaką odegrały w dojściu do dzisiejszego stanu wiedzy. Współczesny czytelnik powinien jednak wziąć pod uwagę pewne pionierstwo tamtych rozważań, dopiero mając je na uwadze, wyniesie się pełną niezwykłość płynącą z pracy belgijskiego naukowca. Tutaj – zdaje się – tkwi największa zaleta tej książki.

I jest jeszcze taka mała scena którą Heller tu opisuje, na którą łapię się bardzo. Ksiądz Lemaître jest już stary, leży w szpitalu i kilka dni przed śmiercią dostaje wieści o odkryciu mikrofalowego promieniowania tła, które ostatecznie kończy spór o tak zwany Wielki Wybuch, potwierdza jego teorie, przyznaje mu rację. To musiała być dobra chwila. Jedna chwila w dziejach wszechświata. Chyba dobrze usłyszeć coś takiego przed śmiercią. Świat jest zbyt pełen ludzi, którzy na takie wieści czekają zbyt długo. 

Niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *