Type and press Enter.

Bardzo krótko / Max Blecher / Rozświetlona jama. Dziennik sanatoryjny

Blecher niemal od razu skojarzył mi się z Robertem Walserem. Równie jak on kruchy i wrażliwy, równie uważny obserwator, spogląda na świat ze spokojną życzliwością, choć nie godzi się na jego bezwzględny dyktat, ciągle szukając alternatywnych rozwiązań, dziur w strukturze rzeczywistości, które pozwolą mu prześliznąć się do jakiegoś lepszego gdzie indziej.

Blecher jest jak gąbka, chłonie wrażenia, fakty, szczegóły i wypluwa je przetworzone wedle nieprzeniknionego wzorca. W szczególności frapują go mechanizmy i możliwości poznawcze człowieka, w oczywisty sposób ograniczone, skoro nie jest on w stanie odróżnić zjawisk ważnych od błahych, snów od jawy, a pamięć bezustannie płata mu figle. Intrygują go reguły wyławiania przez umysł wrażeń ze strumienia informacji, gnębi żal, że w każdej chwili tyle człowiekowi umyka.

Te dociekania opisane są jednocześnie pięknie, zwiewnie i przystępnie. Wydaje się, że Blecher odnalazł tajemne przejście między jawa a snem i zdołał poszerzyć je tak, by swobodnie poruszać się między nimi na swym nieodłącznym powozie. To wielka lekcja, jak przetworzyć cierpienie i brak nadziei na coś wartościowego. Choć bowiem brutalnie rozprawia się z eschatologicznymi rojeniami swych wspólników w sanatoryjnym dogorywaniu, to jednocześnie uznaje istnienie innej rzeczywistości. Nie jest to jednak rzeczywistość pośmiertna, tylko świat na granicy choroby umysłowej, do którego można schronić się przed bólem i perspektywą rychłego kresu. W ten sposób życie, okrojone nawet ze zwykłej codzienności, okazuje się niespodziewanie pełne ukrytych znaczeń, rozgrywa się na nowych, nieznanych płaszczyznach.

Krytyką intelektualnego, przykrojonego według linijki oglądu rzeczywistości przypomina Blecher Bergsona, na pierwszym miejscu stawiając prawdę psychologiczną. Również jego uwagi podważające ciągłość i linearność czasu zgadzają się z poglądami słynnego żabojada. Jednocześnie jest świadom głębokiego relatywizmu świata emocjonalnego, w ramach którego ludzie przyznają wielkie znaczenie rzeczom w wielkim porządku świata błahym i nieznaczącym.

I z tej świadomości wywodzi oryginalne, inne podejście do zagadki, jak ocalić swoje człowieczeństwo, gdy wszystko dokoła krzyczy, że jest ono niczym, gdy dokoła trwa festiwal bólu i przyspieszonego przemijania. Otóż trzeba zrozumieć i pogodzić się z faktem, że pojedyncze życie, choć nie jest bynajmniej niczym, jest drobinką, listkiem na wietrze albo nawet żyłką na tym listku. A gdy żyłka za bardzo się napnie, musi pęknąć.

utracjusz

Obrazek tradycyjnie kleił Paweł M.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *