Type and press Enter.

Bohdan Korzeniewski / Było, minęło… Wspomnienia

Tematyka przeraźliwych doświadczeń XX wieku – obozów koncentracyjnych, łagrów, masowych mordów, samej wojny – wciąż nas fascynuje. Metody deskrypcji tych doświadczeń są rozmaite, od suchych, pozbawionych komentarza raportów Nałkowskiej czy Borowskiego aż po przesłodzoną, fałszującą fabularyzację, komercjalizującą tragedię i zawierającą obowiązkowe słowo klucz w tytule. Ja osobiście najbardziej lubię czytać relacje trzeźwe, ale zawierające pierwiastek osobisty w postaci celnego komentarza tam, gdzie jest to wskazane. Dotąd bliskimi ideału zdawały mi się książki Barbary Skargi, Andrzeja Bobkowskiego (przywołana tu nieco na siłę, ale znakomita) czy Józefa Czapskiego – każda z nich jest inna, lecz zawiera ten trudny do zdefiniowania element stanowiący o wartości, wypadkową uczciwości, kultury intelektualnej i umiejętności obserwacji. Teraz do tego elitarnego grona dołączają w moim prywatnym rankingu wspomnienia Bohdana Korzeniewskiego.

Dotąd pozostawałem w przekonaniu, że zamysł kompozycyjny jest dla każdej książki niezmiernie ważny. Tymczasem „Było, minęło” to zbiór wspomnień dotyczących różnych okresów i obszarów, powstały na przestrzeni lat przy użyciu rozmaitych technik, a nawet sekretarzy. Nie rzutuje to w żaden sposób na jakość tekstów pomieszczonych w tym tomie. Co więcej, heterogeniczny charakter tych zapisków niemal zwiódł mnie swą pozorną kompletnością, bo faktycznie różnorodność oraz intensywność poruszonych tu spraw mogą sprawić wrażenie, że obejmują one całe życie, nie tylko indywidualne, lecz i jako fenomen ogólny. A jednak nie – brak tu miłości, co nie znaczy bynajmniej, iż brak jej było w życiu Korzeniewskiego.

Cóż za podróż – od schronienia się przed I wojną światową na Kresach, z ich zacofaniem społecznym i etnicznym tyglem, poprzez polityczny dynamit II RP, walkę z gettem ławkowym i kontakty z wielkimi umysłami tego okresu, przez stypendium w Paryżu wraz z rowerowym objazdem połowy Europy (doświadczenie zagraniczne jako obowiązkowy etap formowania się inteligenta), przeskok do grozy Auschwitz, następnie okres Powstania Warszawskiego spędzony w bibliotece uniwersyteckiej, zmianę władzy tuż po wojnie, walkę o ocalenie resztek bezcennych zbiorów najpierw w Warszawie, później w Boczowie, aż po reżyserię spektaklu według „Grzechu” Żeromskiego dla Bieruta i partyjnej śmietanki oraz sprawozdanie z działalności podziemnej Tajnej Rady Teatralnej i Sądu Koleżeńskiego przy ZASP-ie, gdzie autor wydawał wyroki w niełatwych sprawach o kolaborację z Niemcami.

Ta imponująca biografia stała się udziałem postaci szczególnej. Autor tych wspomnień jest mi bardzo bliski jako człowiek rozumu, a przy tym bystry obserwator. Historia wyznaczyła mu role strażnika, świadka i nauczyciela. Odnalazł się w nich znakomicie, a jego książka stanowi portret polskiego inteligenta, który pierwsze szlify odbierał jeszcze w atmosferze dogorywającego ziemiaństwa, by mierzyć się kolejno z wielkimi wyzwaniami XX wieku i, wbrew narodowej tradycji, nie polec, choćby mężnie. Bo uderza tu właśnie odejście od polskich wzorców – martyrologii, mesjanizmu – na rzecz realistycznej walki o zachowanie kulturalnego dziedzictwa. Bez patosu, bez bicia w cierpiętniczy i jakże już zdezelowany bęben.

Doświadczenia, które stały się udziałem Korzeniewskiego, są niezmiernie bogate, niemożliwe wręcz do odtworzenia w dzisiejszych warunkach. Jego świat przekształcał się z prędkością, za którą nie sposób nadążyć. Autor prowadzi nas przez dziwną, niesamowitą, płynną rzeczywistość, której nie potrafimy dziś objąć ani zrozumieć, oniryczną, sytuującą się poza prawami moralnymi czy logiką, w której fluktuacjach trzeba się było orientować błyskawicznie, by przeżyć. A przecież Korzeniewskiego nie zadowalało samo przeżycie.

Dodatkową zaletą książki są zajmujące historie i anegdoty, relacje ze spotkań z bezimiennymi niekiedy ludźmi, które zapadają w pamięć i które mogły skończyć się inaczej w czasach, gdy życie ludzkie nie miało wartości. We wrzącym gwałtownie tyglu zmian i przewartościowań zderzał się Korzeniewski z bezinteresownością obcych i okrucieństwem obcych, z bohaterstwem i podłością, a fakt, iż taką intensywność zdarzeń i odczuć zdołał oddać językiem oszczędnym i nieskłonnym do emfazy, każe skłonić czoło przed jego kunsztem. „Było, minęło” to ostatecznie pouczająca lekcja historii, z której uważny odbiorca może się nauczyć nie tylko historii.

utracjusz

Oryginalna fotografia Bohdana Korzeniewskiego pochodzi ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, zaś obecną, nader kontrowersyjną postać nadał jej nieokrzesany paweł m.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *