Tej literaturze brakuje puenty – to szkatułki, które srebrzą się płynną narracją, dobrodusznymi postaciami, ciekawymi i wzruszającymi historiami, które jednakże mijają, nie pozostawiając wiele wspomnień. Bardzo dobra lektura dla odprężenia i relaksu. „Niewykwalifikowany robotnik Marcovaldo” na pewno sprawi Wam uśmiech swoimi perypetiami.
Italo Calvino to pisarz niesamowity. To on, chyba jako pierwszy, taką troską otoczył czytelnika, rozpoczynając książkę Jeśli zimową nocą podróżny słowami:
Zabierasz się do czytania nowej powieści Italo Calvino Jeśli zimową nocą podróżny. Rozluźnij się. Wytęż uwagę. Oddal od siebie każdą inną myśl. Pozwól, aby świat, który cię otacza, rozpłynął się w nieokreślonej mgle. Drzwi lepiej zamknąć: tam zawsze gra telewizor. Powiedz im to od razu: „Nie, nie chcę oglądać telewizji!” Podnieś głos, inaczej cię nie usłyszą: „Czytam! Nie chcę, aby mi przeszkadzano!” Może cię nie usłyszeli przy całym tym hałasie, powiedz głośniej, krzyknij: „Zaczynam czytać nową powieść Italo Calvina!” A jeśli nie chcesz, nic nie mów, miejmy nadzieję, że zostawią cię w spokoju.
Zbiór niedługich opowiadań, o których w zasadzie traktować miał przy pierwszej kompozycji pro forma ten szkic, rozpoczyna pisarz historią zatytułowaną Grzyby w mieście, zdaniem: „Wiatr, docierając do miasta z daleka, przynosi mu niezwykłe dary, które dostrzegają tylko nieliczni wrażliwcy, na przykład alergicy, kichający z powodu pyłków kwiatowych z odległych ziem” – tak, natrafić na tę książkę początkiem wiosny, kiedy Kraków topnieje pod pierwszymi promieniami zdrowego, rozjarzonego światła słonecznego, a ludzie zaczynają kichać, właśnie z powodu pyłków z odległych ziem, wspaniałe!
Marcovaldo to postać chłopka-roztropka; ten zabawny jegomość chodzi po mieście, szukając „okazji” na zdobycie tańszego jedzenia, nowej, lepszej pracy i wielu innych ekwiwalentów spełnionego życia (w którym przeszkadza mu, mówiąc najoględniej, żona, której nie cierpi i dzieci, które uporczywie są, tak, że Marcovaldo w jednej z zarysowanych opowieści postanawia wyprowadzić się na noc na ławkę i tam spać). Wszystkie historie, a zdradzając to nie odkrywam żadnej nowości, gdyż tego Calvino czyta się dla przyjemności czytania, niekoniecznie zaś – aby zaspokoić wyobraźnię pożywką efektownego finału, kończą się przewrotką, w której eksplorator nowej, miejskiej rzeczywistości kończy z poobijanymi kłykciami, niechęcią sąsiadów lub, w najlepszym razie, zrzędzeniem żony.
Ale jest w tym ciekawostka: czemu by nie zacząć książki czy opowiadania od głupstewka, niechże ono zaprowadzi czytelnika na manowce. Włoski autor daje nam przy swoich książkach odpoczynek i świetną zabawę. Opowiadania o Marcovaldo śmieszą, ale również zastanawiają. Nie ma w nich pozy, którą zdarza się mi znajdywać na przykład u Umberto Eco. On jednak dał jednoznaczny wykład na temat tego, czym jest postmodernizm i jak w związku z tym traktował będzie swojego czytelnika (odsyłam do posłowia Imienia Róży, jeśli ktoś nie zna; słowo o Eco z tego powodu, iż Italo Calvino również do postmodernistów należy, ba! – wyznacza jej ścieżki, jest dobrym duchem tej gałązki literatury), czym zyskał sobie powszechne miano bufona i miłośnika burżuazyjnej estetyki, ale niech to – ten facet akurat wiedział, co mówi. Tomasz Mann też wydaje się chamem, kiedy sto pięćdziesiąt stron Doktora Faustusa poświęca opisowi nut i zagadnień muzycznych, o których przeciętny człowiek pojęcie ma żadne. A Miłosz też był egotystą, niech to diabli, może to miara jest geniuszu.
Calvino to literacki prestidigitator. Ilekroć go czytam, mam wrażenie konszachtu, sztuczki, błazenady nieledwie: dość, aby być nieufnym do udawanej troski o czytelnika Jeśli zimową nocą…, głupstewek Marcovaldo, czy śmieszności postaci z Wicehrabii przepołowionego. Niemniej, zastanawiając się nad powagą i ważnością powyższych dzieł: czy zasadne jest za każdym razem szukanie w literaturze aksjologii? Można by przecież poszukać witalizmu, wiosennej radości, uśmiechu. W ponure przedmajowe dni: pobawmyż się z literaturą, co nam szkodzi.
Ancel