Po ponad dwóch latach, czytelniczo ochoczo powracam do syberyjskiej tajgi, by tam po raz kolejny móc odbyć wielce interesującą a nostalgiczną podróż wraz z Kapitanem Arsenjewem oraz jego przewodnikiem i przyjacielem – niezapomnianym Dersu Uzałą. W Ussuryjskim Kraju to pierwsza z książek autorstwa tego wojskowego topografa i etnografa, opisująca jego przyrodniczo-podróżnicze wyprawy z początku wieku XX., po dalekowschodniej rosyjskiej dziczy.
Książka ta, tak samo jak i czytana wcześniej, znakomita Dersu Uzała, ma charakter kronik wyprawy naukowo-badawczej, opisującej nierzadko bardzo dokładnie przemierzany przez ekspedycję teren. I tutaj więc znajdziemy szczegółowe opisy występującej w Nadmorskim Kraju fauny, jak i flory, a także poznamy lokalny teren z punktu widzenia geologii i topografii.
„Wędrówka przez tajgę jest zawsze dość monotonna. Dzisiaj las, jutro las, pojutrze znowu las. Strumienie, które trzeba przechodzić w bród, zarośnięte krzakami, zawalone kamieniami, z czystą, przejrzystą wodą; suche stojące drzewa, drzewa leżące na ziemi, pokryte mchem, zdumiewająco podobne do siebie paprocie…”
Dodajmy, iż nie są to lekkie w odbiorze czytelnicze momenty, gdyż opisów takowych jest tutaj znów masa cała! Arsenjew precyzyjnie i żmudnie wymienia napotykane gatunki zwierząt i roślin, bez końca opisuje meandry ussuryjskich rzek, a także przedstawia zachowania tam zamieszkujących plemion i nacji: Tazów, Chińczyków, Koreańczyków, Rosjan czy też Goldów.
Tych ostatnich, przedstawicielem znakomitym jest Dersu Uzała. Wierny, prosty i uczciwy a wybitny myśliwy, będący przewodnikiem wypraw Kapitana. Człowiek tajgi, będący w zasadzie jej nieodłączną częścią. Żywa legenda tych ekspedycji. To jego, pojawiająca się w książce kilkukrotnie postać, ożywia znacząco lekturę tych kronik. Przygody z udziałem Dersu sprawiają, iż tempo pochłaniania W Ussuryjskim… drastycznie wzrasta, a przedzieranie się przez gąszcze i chaszcze oraz niedogodności rosyjskiej tajgi, wydaje się o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze!
Jak i pouczające. Gold nie raz bowiem wprawia w szczere zadziwienie członków wyprawy, jak i samego czytelnika, swoją nieprawdopodobną przenikliwością oceny zaistniałej sytuacji i ponadprzeciętnymi myśliwskimi umiejętnościami. Aresnjew nie kryje swojej głębokiej fascynacji tym człowiekiem, którego szybko też uznaje i traktuje jako swego przyjaciela. Gdyż Uzała niejednokrotnie ratuje skórę Rosjaninowi, który pomimo iż całkiem nieźle przygotowany do takich wypraw, to jednak w sytuacjach kryzysowych i krytycznych pomoc Golda znajduje nieocenioną i bezcenną!
„Umówiliśmy się, że na początku lata, gdy wyruszę na nową ekspedycję, przyślę po niego Kozaka albo przyjdę sam. Dersu zgodził się i obiecał czekać. […] Siedzieliśmy i rozmawialiśmy ciągle o tym samym, ja trzeci raz umawiałem się z nim co do naszego spotkania za rok, za wszelką cenę starając się odciągnąć chwilę rozstania. Było mi ciężko.”
Znów muszę stwierdzić, że lektura kronik wypraw Arsenjewa po dalekowschodniej tajdze przyjemną i smaczną mi była. Na pewno nie będzie to pozycja dla każdego, bowiem badawcze podejście Autora do tych historii sprawia, iż liturgia czytania chwilami przemienia się w drogę iście krzyżową. Zdecydowanie jednak warto tę drogę z nim przejść. Nade wszystko dla chwil i przygód z Dersu!
Chwilę uwagi pragnę też poświęcić edycji niniejszej pozycji. Książka, opublikowana w serii Podróże retro przez Zysk i S-kę, wydana została w sposób znakomity! Twarda okładka z płóciennym grzbietem, stronice z wysokiej jakości papieru kredowego, oraz spora ilość kolorowych zdjęć przyrody syberyjskiej i autentycznych fotek z ekspedycji Arsenjewa, bardzo uatrakcyjniają tę pozycję.
Już biorąc ją do ręki i czując jej naprawdę spory ciężar, mamy przeświadczenie, iż obcować będziemy z czymś wyjątkowym, starym i pełnym przygód z dawno, daaawno zapomnianego już świata…
Józek z bagien
Ilustracja w tle: Kadr z filmu „Dersu Uzala” w reżyserii Akiry Kurosawy, 1975
Okładka: Władimir K. Arsenjew, W Ussuryjskim Kraju, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2011
2 comments
Mam sporo starsze wydanie, papier już się kruszy. Kiedyś ze zdumieniem odkryłam, że z Arsenjewa korzystał Alfred Szklarski w przygodach Tomka Wilmowskiego. Pisząc „korzystał” mam na myśli dosłowne przepisanie fragmentu o jakimś zwierzątku, bez zaznaczenia cytatu, niestety. Być może przepisał więcej, nie sprawdzałam aż tak dokładnie. Smutne.
Osobiście nic mi o tym nie wiadomo. Być może Szklarski wyszedł z założenia, iż po książki Arsenjewa nikt nigdy nie sięgnie. A już na pewno nie jego czytelnicy – ówczesna młodzież…