Przeczucia eschatologiczne Pana Cogito
1
Tyle cudów
w życiu Pana Cogito
kaprysów fortuny
olśnień i upadków
więc chyba wieczność
będzie miał gorzkąbez podróży
przyjaciół
książekza to
pod dostatkiem czasu
jak chory na płuca
jak cesarz na wygnaniupewnie będzie zamiatał
wielki plac czyśćca
lub nudził się przed lustrem
opuszczonej golarnibez pióra
inkaustu
pergaminubez wspomnień dzieciństwa
historii powszechnej
atlasu ptakówpodobnie jak inni
będzie uczęszczał
na kursy tępienia
ziemskich nawykówkomisja werbunkowa
pracuje bardzo dokładnietrzebi ostatki zmysłów
kandydatów do rajuPan Cogito będzie się bronił
stawi zaciekły opór2
najłatwiej odda swój węch
używał go z umiarem
nigdy nikogo nie tropiłtakże odda bez żalu
smak jadła
i smak głoduna stole komisji werbunkowej
złoży płatki uszuw doczesnym życiu
był melomanem ciszybędzie tylko
tłumaczył surowym aniołom
że wzrok i dotyk
nie chcą go opuścićże czuje jeszcze w ciele
wszystkie ziemskie cienie
drzazgi
pieszczoty
płomień
bicze morzaże wciąż jeszcze widzi
sosnę na stoku góry
siedem lichtarzy jutrzni
kamień z sinymi żyłamipodda się wszystkim torturom
łagodnej perswazjiale do końca będzie bronił
wspaniałego odczuwania bólui paru wyblakłych obrazów
na dnie spalonego oka3
kto wie
może uda się
przekonać aniołów
że jest niezdolny
do służby
niebieskieji pozwolą mu wrócić
przez zarosłą ścieżkę
nad brzeg białego morza
do groty początku
1
Pan Cogito uciekł się do podstępu. Stawił się na granicy światów z pięcioma zmysłami. Gdzie jest brakujący szósty?
Pan Cogito omija to pytanie za pomocą bardzo starej metody. Wystarczy mówić o tym, o czym chcemy mówić – metoda doskonale znana studentom zwłaszcza pierwszego roku, uczestnikom ważnych randek, dzieciom wracającym z udanych wagarów czy innej „fajnej przygody”.
To jednak dużo groźniejsze spotkanie. To jedno z tych spotkań, na które przychodzi się z tajnym listem przemycanym w bieliźnie. Albo jeszcze groźniej (z trucizną ukrytą pod językiem). Pan Cogito ukrył szósty zmysł. Nie mnie rozstrzygać, czy zostanie on wykryty. Ja jednak widzę go bardzo dokładnie. Prześwieca przez wersy jak światło słoneczne przez otwartą dłoń (promienne palce).
Po pierwsze: zmysły odrzucone. Oświadczenie jest mało wiarygodne.
najłatwiej odda swój węch
używał go z umiarem
nigdy nikogo nie tropiłtakże odda bez żalu
smak jadła
i smak głoduna stole komisji werbunkowej
złoży płatki uszuw doczesnym życiu
był melomanem ciszy
Skojarzenie węchu ze sztuką tropienia świadczy o życiu w państwie policyjnym. Miasto Pana Cogito było oblężone, przeczytaliśmy raport z poniżenia i wiemy, że „tylko sny nasze nie zostały upokorzone”. Co jednak z różą? (O róży) Co z „trębaczami zapachów”, którzy „na długich motylich trąbach/obwołują spełnienie”? Co z pewnym sierpniem? (Fotografia) „To zdjęcie robił mój ojciec przed drugą wojną perską/z listowia i obłoków wnioskuję że był sierpień/ptaki dzwoniły świerszcze zapach zbóż zapach pełni”. Czy to nie Mój ojciec „w niebieskich chmurach aromatu/smakował uśmiech w wargach wąskich”?
Smak jadła/smak głodu. Czy Barbarzyńca w ogrodzie pamięta „cień architektury na makaronie”? Jak osiada na podniebieniu i języku zeszłoroczne chłodne chianti? Czym jest dobre cappuccino dla zdrożonego wędrowca? Co to jest pizza? (Siena) Jeśli wybierasz się w Podróż, „smakuj wodę i ogień powietrze i ziemię”. Co do głodu, warto może wspomnieć, że „w gruncie rzeczy była to sprawa smaku/tak smaku”. (Potęga smaku) W swojej podróżnej modlitwie Pan Cogito jest wypełniony wdzięcznością; „proszę Cię żebyś wynagrodził siwego staruszka który/nieproszony przyniósł mi owoce ze swego ogrodu na spalonej/słońcem ojczystej wyspie syna Laertesa” (Modlitwa Pana Cogito-podróżnika). „Nic wtedy nie powiedziałem/ale nocą kiedy leżeliśmy razem/delikatnie próbowałem/egzotyczny smak/różowego ucha”. (Różowe ucho)
Czy Pan Cogito był „melomanem ciszy”? Słyszał, jak „on mówił, że żona ma włosy/w których się można ukryć”, a oni „okryci jednym kocem/szeptali słowa bezwstydne/litanię zakochanych”. (Dwie krople) Kto słyszał głos Marsjasza „tylko z pozoru monotonny”? (Apollo i Marsjasz) W sypialni rodziców leżała przed lustrem muszla. „Chciałem złapać ją kiedyś na tym, że nie tęskni jednostajnym szumem”. (Muszla) Dlaczego Pan Cogito podsłuchuje szum muszli uszu Ludwiga, skoro „księżyc jest księżycem także bez sonaty”? (Beethoven)
2
Nie jestem strażnikiem granicznym, ale to ledwie kilkanaście z wielu pytań, które same się nasuwają. Łatwe poddanie słuchu, smaku i węchu nie brzmi wiarygodnie. Mowie obrończej dla wzroku i dotyku nic już nie można zarzucić. Jest dotkliwą drzazgą, jest twarzą, jest dekalogiem palców. Obrona dwóch z pięciu zmysłów jest tak żarliwa, że tym łatwiej przeoczyć szósty.
Aby przemycić coś przez granicę, trzeba się należycie przygotować. Udane przemyty odwracają uwagę celników, ale przede wszystkim niosą skarb w najmniej spodziewanym miejscu. Uśmiechnąłem się więc tak delikatnie, jak tylko potrafiłem, i pojechałem do Sieny.
„To jest mój ostatni wieczór w Sienie. Idę na Il Campo wrzucić parę lirów do sadzawki Fontegaia, choć, prawdę mówiąc, nie ma wiele nadziei, abym tu wrócił. Potem mówię (bo do kogo mam mówić) do Palazzo Pubblico i do wieży Mangia – addio. Auguri Siena, tanti auguri.
Wracam do Trzech Dziewuszek. Mam ogromną ochotę obudzić pokojową i powiedzieć jej, że jutro wyjeżdżam i że było mi tutaj dobrze.”.
Schowałem monetę do kieszeni. Mimo tylu lat w sadzawce Fontegaia wcale nie pordzewiała. I myślę, że zmysł wolności przeszedł przez granicę przez nikogo nie niepokojony, w lewej kieszeni podróżnej kurtki Pana Cogito.
Mersault