Type and press Enter.

Człowiek kontra Historia / Kazimierz Brandys / Nierzeczywistość

Fascynująca jest historia powstania „Ronda” i „Nierzeczywistości”, dwóch pokrewnych utworów Kazimierza Brandysa. Pisarz najpierw zasiadł do pierwszego z nich, klasycznej powieści, ale porzucił go po 153 stronach, bo zastosowana formuła nie przystawała do założonego materiału ideowego. Wówczas napisał „Nierzeczywistość”, niejako alternatywną wersję „Ronda” z tym samym bohaterem, zamiast na fabule skupiającą się jednak na jego poglądach na rzeczywistość, przede wszystkim zbiorową.

Rok po domknięciu „Nierzeczywistości” – oraz dwa lata przed jej ukazaniem się w podziemiu i za granicą – Brandys powrócił jednak niespodziewanie do „Ronda”, które, ukończone w 1978 roku, wyszło ostatecznie w „Czytelniku” cztery lata później.

Brandys dokonuje tu ultraciekawego zabiegu – oba utwory mogą z powodzeniem występować jako samodzielne dzieła, ale to autointertekstualność – jak określa to Michał Głowiński,  a w odniesieniu do wspomnianych utworów z zastrzeżeniami przyjmuje Marcin Wolk – wznosi je na wyższy poziom i sprawia, że warto zapoznać się z oboma. Opisywane już przeze mnie wcześniej „Rondo” relacjonuje pewne wydarzenia, choć zawiera solidną porcję namysłu, „Nierzeczywistość” przybiera zaś formę odpowiedzi na pytania przedłożonego przez amerykańskiego socjologa kwestionariusza, który wykorzystuje bohater jako pretekst do rozległej refleksji światopoglądowej.

Pomiędzy obydwoma światami pojawiają się drobne różnice, szczególnie w postawie głównego bohatera – w „Nierzeczywistości” zdaje się on być bardziej racjonalny, co można jednak wytłumaczyć czasem, jaki upłynął od opisywanych w „Rondzie” wydarzeń. Inne rozwiązanie zdaje się sugerować sam tytuł utworu – nierzeczywistość jako fikcja, automistyfikacja, wybielenie się na potrzeby odbiorcy. Czy jednak narrator z „Ronda” jest godny zaufania, skoro sam dopuszcza się podstawiania fikcji za prawdę i uporczywie przenosi teatr do życia?

Odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista, bo też Brandys wskazuje na złożoność, a nawet sprzeczność ludzkich motywacji. Bohater „Nierzeczywistości” postuluje bezwzględne zdanie się na wewnętrzny kompas moralny, jest gorącym orędownikiem indywidualizmu, a także wolności egzekwowanej poprzez nieustanne zmagania z Historią i Naturą – jednocześnie zaś prezentuje swoisty stoicyzm, z którym powyższe trudno pogodzić.

Za narzędzie do zmagań z dwiema siłami, determinującymi ludzkie istnienie, uznaje narrator samoświadomość, utożsamianą z sumieniem. Zdolny do widzenia całego spektrum szarości, punkt wyjścia do budowania prywatnej etyki widzi w wartościowaniu binarnym, które filozofia współczesna wywróciła na nice, zrelatywizowała i wykoślawiła, pozostawiając człowieka w stanie oszołomienia.

Kluczowym momentem w procesie budowy systemu wartości okazuje się przejście od statusu człowieka zbiorowego do statusu człowieka indywidualnego. Do momentu tego prowadzi stały namysł, ale bodźcem wyzwalającym przekroczenie granicy może być pojedynczy impuls – w przypadku bohatera jest to upadek z konia. Co oczywiste, na luksus rezygnacji z namysłu nie można już sobie nigdy pozwolić.

Wyjściowy pomysł ankiety daje więc Brandysowi pretekst do podzielenia się z czytelnikiem przemyśleniami wyniesionymi z bardzo skomplikowanego żywota. „Nierzeczywistość” to testament intelektualny i traktat moralny, syntetyczne spojrzenie na ludzkie miotanie w wielości jego aspektów.

A za wartość dodaną tego dzieła o niemożliwej do określenia przynależności gatunkowej trzeba uznać ukazanie mechanizmu, za którego sprawą wzrok narodu polskiego kieruje się wstecz, ku pięknym mitom, zamiast skupić się na przyszłości. I to właśnie dowodzi niezbicie, że późny Brandys za nic nie raczy się zestarzeć.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *