Type and press Enter.

Bardzo krótko / Vladislav Vančura / Koniec starych czasów

Razem z Brandysem polecono mi Vančurę i jest to kolejny strzał w dziesiątkę. Wcześniej o nim nie słyszałem i teraz doskonale rozumiem, dlaczego – nie bardzo wyobrażam sobie proces przekładania tej prozy. Na szczęście w Polsce kilka podobnych prób podjęto, choć dawno temu – może dziś mamy mniej odwagi.

Czeski pisarz zasłynął tym, że próbował tchnąć nowe życie w stare formy – w tym wypadku w powiastkę oświeceniową i powieść łotrzykowską. Bez trudu dowodzi swej językowej maestrii, opartej tu z jednej strony o tradycję ludową, z drugiej zaś o wysmakowane archaizmy. Cóż za przednie wyzwiska tu padają, godne zanotowania i rażenia nimi z zaskoczenia niecnych adwersarzy!

„Koniec starych czasów” mocno osadzony jest również w literackiej tradycji. Powieść poprzedza znakomity wstęp pióra Jacka Balucha, który umieszcza Vančurę w szerokim kontekście – przede wszystkim widzi w nim kontynuatora „karczemnego humanizmu” Rabalais’go, między inspiratorów autora licząc również France’a i Rollanda.

Sama postać księcia Megalrogowa niesie pokrewieństwo z szerokim wachlarzem bohaterów ze spuścizny wieków, ze szczególnym wskazaniem na literaturę naszego wielkiego wschodniego sąsiada. Vančura znakomicie uchwycił rosyjską duszę wraz z jej zewnętrznymi manifestacjami, zamaszysty ukłon składając przede wszystkim Gogolowi.

Schemat powieści pikarejskiej również został tu odświeżony i przekręcony – oto bowiem łotr niespełniony opowiada o łotrze spełnionym. Przy narratorze warto się zresztą na chwilę zatrzymać, bo postać to szczególna i budząca mieszane uczucia swą starannie wyważoną mieszaniną inicjatywy i tchórzostwa, chłopskiego rozumu i maskowanej pseudouczonością durnoty. Bernard Spera zapadł mi w pamięć i trzeba żałować, że w dziedzictwie światowej literatury lokuje się w szerokim obszarze niepamięci.

Tym swobodnym igraniem  z rozmaitymi źródłami, a także swą niedościgłą lekkością, przywodzi mi Vančura na myśl znamienitego i znacznie młodszego kolegę po piórze, Italo Calvino. Czeski pisarz, wierny tym razem narodowej i szerszej niż piśmiennicza tradycji, mocniej akcentuje jednak elementy humorystyczne, obficie szafując dowcipem rubasznym i przewrotnym.

Oznaczając koniec starych czasów, który przyniosły wydarzenia drugiej dekady dwudziestego wieku, ani śnił Vančura o mającym wkrótce nadejść końcu jeszcze gwałtowniejszym, w jego przypadku tożsamym zresztą z końcem osobistym, jako że czeskiego pisarza rozstrzelali hitlerowcy w ramach reperkusji za zamach na protektora Czech i Moraw, Reinharda Heydricha.

Mimo tej przedwczesnej śmierci, zdołał napisać sporo, a „Koniec starych czasów”, jako powieść szczególną, bezwzględnie warto czytać również dlatego, że gdy kłamca snuje opowieść o kłamcy, musi się między te strony zaplątać i trochę prawdy.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *