Pejzaż z namiotem, 1944
Urwała się z dyżuru i spieszy na spotkanie. W cieplejących dłoniach pół bochenka i garść smalcu: dar przemyślnej intuicji Zuzanny. Zuzanna ślubuje dziś zastępstwo w oddziale zwanym potocznie harcerskim.
Chłopaki dwa razy sprawdzali kamienicę. Dziś to kamienny zagajnik wypalonych ścian, ale zaufany namiot piwnicy wciąż jeszcze zdaje się szczelny. Nie zapomniał o świecach, mydle i kocu. Nabił, co trzeba (dobry, zasłużony Fritz Walther). Koledzy żartowali, ze obstawią teren w zamian za raport, jak było. Na razie pożyczył żyletkę. Nie golił się od początku tej ponurej afery.
Całą drogę niosła w sobie nerwowy skwar, jakby umówiony z chłodnym wieczorem późnego sierpnia. Bez skutku uciszała zachłanne „dlaczego teraz”. Dlaczego teraz, w sam pożar świata. Ale teraz nic się już nie liczy. Spadła kropla z gwiazdy, pora złowić ją w bursztyn. Nie umiała tylko pojąć, czym zasłużyła na ten ironiczny pocałunek losu.
Parujące zgliszcza. Zapach gnijącego prochu. Jak co dzień, a jednak dziwi się powietrzu. Skąd ten dobry strach? Nie dowierza sobie. W odurzającym blasku trzaskają sekundy: idzie się chyżo, z wyprostowanym czołem, z naparstkiem domu, po zapach runa. Martwi się tylko o nią, kiedy wrzące ziarno ołowianej kuli poda mu sen daleki. Ale dziś świat jest im na wagę dłoni.
Dalię porwał wtedy śmiechem, serdecznym i bezczelnym. Teraz też jakby go dobywa i zaraz mówi, by całowała jak dobry Sten.
Potem snują mydlane bańki i plany. Ciepły dom na Mazurach, winnica, wycie do księżyca.
– Ale musi być jezioro. – wtrąca Dalia.
Potem teatr, prawie taki jak przedtem. Dalia zakłada ciemny wzrok Ofelii, Antek gorzką ironię księcia. „Nie wierz żadnemu z nas. Ruszaj w drogę do klasztoru”. Przedstawienie przerosło reżysera. Jest tu jakaś mapa, może się przyda do zamachu na króla. Zawiązują smutny uśmiech.
W drodze powrotnej nerwowo połyka powietrze. Mógł obiecać wszystko, zupełnie jak owad w bursztynie. Nie biegnie, ale przyspiesza. Już wie, że za chwilę twardym ramionom Zuzanny wręczy świeży bukiet łez.
________________
tekst: Mersault (Adam)
obraz: Yves Tanguy