Type and press Enter.

SŁOWO TREŚĆ TWORZYWO / O POEZJI WIKTORII MISIAK

Na jesieni razem z Adamem i Marcinem jurorowaliśmy w Turnieju Jednego Wiersza odbywającym się w ramach dwudziestego siódmego festiwalu Wszystko jest poezją. Odstrzeliliśmy się tedy jak szczury na otwarcie kanału i z szumiącymi jeszcze po nocnych obradach głowami, ruszyliśmy na spotkanie z bardziej i mniej doświadczonymi twórcami – właśnie tam poznaliśmy trójkę poetów, których w tych dniach na pokładzie gościmy. Warto zaznaczyć, że wszyscy troje zostali przynajmniej wyróżnieni, a Wiktoria Misiak, której przyglądać będziemy się dzisiaj, cały turniej zwyciężyła. Niech w ramach wprowadzenia autorka przedstawi się sama, oto, co wpisała w rubrykę O SOBIE w formularzu zgłoszeniowym: Mała czarna i długopis. Brzmi intrygująco, prawda?

I wrażenie tej lekkości, bystrości, śmiałości i celności musi z nami pozostać, gdy do lektury wierszy Wiktorii się zabieramy, zresztą wiersze same zadbają o podtrzymanie tego stanu. Chwytam pierwszą z brzegu Granicę, wiersz krótki, lekki, jakby podskakujący (więc i czyta się go w podskokach). Na pierwszym planie widzimy grę słowem, zabawę w wyginanie i odmienianie, ale biada nam, jeśli dostrzeżemy tam tylko słowną gimnastykę! Tytułowa granica, odmieniana kolejnymi czasownikami, odgrywa coraz nowe role i pod tą lekką, plastyczną zabawą wybrzmiewa poszukiwanie, próba zrozumienia.

Naciągam granice
przesuwam granice
sprawdzam granice
szukam granic

Wraca echo tego, co pisałem w tekstach o Eryku i Ziemowicie – bycie poetą to jest uporczywe wpatrywanie się w siebie, potem zaś w świat – koniecznym jest znalezienie granic, albo samodzielne ich wytyczenie, tak by dało się odróżnić ja i nie-ja. I Wiktoria zabiera nas w miejsce bardzo niespodziewane, bo dokonuje tej obserwacji, tego rozgraniczenia jakby na żywo, na naszych oczach: sama sobie, ale także temu, który czyta, zadaje pytanie: co to są, te granice? Przez środek wiersza, jakby cięcie noża idzie wniosek: granica / rani. I odtąd patrzy na te niewidzialne linie, dotąd elastyczne i posłuszne, jak na ograniczenie, zagrożenie. Toteż skaczą bezlitośnie wersy kolejne:

zacieram granice
kopię granice
depczę granice

Poezja jest zazwyczaj zapisem obserwacji już poczynionych, nikt nie siada z kartką i piórem przed zachodzącym słońcem i nie zapisuje każdego szczegółu i wydarzenia. Rzeczy najpierw dzieją się w środku, potem podlegają zapisowi. A tu proszę – poezja doraźna! Oczywiście i tutaj obserwacja zaistnieć musiała wcześniej (a może się mylę?) i dopiero na etapie pisania, za pomocą gry słów, rytmicznych jak podskoki odmian dzieją się czary, bo poetka pokazuje palcem na granicę, odwracając przy tym naszą uwagę od tego, co portretuje mimochodem: samą ciekawość, samo poszukiwanie, sam proces pisania. Od zabawy i podskoków, przechodzimy niepostrzeżenie w rejony myśli ciężkiej.

Zabawą słowem, czymś pomiędzy wyliczanką, grą i kalamburem zasypuje nas też obficie kolejny wiersz, ***(to tylko kwestia wyboru), zabawa tworzywem znów okazuje się być pewną zasłoną, pod którą kryją się warstwy następne. Spojrzenie odwraca się i wędruje na zewnątrz, celuje w świat i w słowo, szukając miejsca słowa w tym świecie. Mówić nie mówić / oto jest pytanie – taki jest punkt wyjścia do kolejnej galopady, tym razem odmieniającej, obracającej i przetrząsającej same słowa, pytającej: co to są, te słowa?

przelewać słowa ważyć słowa
mierzyć słowa czy poruszać słowa
bezsłownie i czynnie
płoszyć bezczynności ery antyhamletowskiej

Zwykliśmy wznosić lament nad brakiem słów, albo nad ich małością, nad zgiełkiem i hałasem. Co roku nad polskimi miastami zawisają czarne flagi gdy przychodzi czas na podsumowanie rankingów i sakramentalne: Polacy nie czytają! Biada! Sam z kolei do księgarni chodzić nie mogę, bo ilekroć na półkę z bestsellerami spojrzę, budzi się we mnie piroman i chodzę potem przez tydzień niepocieszony. Chciałoby się wszystkimi możliwymi metodami z tą erą antyhamletowską walczyć. I dużo przy tym niepotrzebnej złości. I zdrowia na to szkoda. A w swoim wierszu Wiktoria dalej szuka słowa i żongluje tymi słowami, parafrazami, zapożyczeniami, grami słów i wymienia kolejną litanię rzeczy, o których można mówić nie mówić. Jakby nie było różnicy między jednym i drugim, jakby słowa były niezależne od tego, czy ktoś je wypowie, czy nie (skojarzenie karze przywołać Fabula Rasa Stachury i tamtejsze „nie chcieć i chcieć to to samo!). Jakby w braku słów nie było żadnej tragedii. I może rzeczywiście nie ma, bo przecież i cisza przynosi zbiory, pozwala rosnąć. Może słowa rzucone na wiatr nie przepadają wcale, w końcu i dmuchawiec po miliardzie lat ewolucji rzuca w powiewy nasiona.

brak słów i słowa rzucone na wiatr
zwietrzałe frazesy i łapanie półsłówek
w odpowiednim gruncie rzeczy
zbierzemy niepewne plony milczenia

I dalej, już w samym finale:

błogosławiona wolność słowa
nie mówić można na tak wiele tematów

więc milcz Ofelio milcz i wspomnij w modłach
na wszystkie cichości człowieka

W całym pisaniu Wiktorii jest mnóstwo miejsca na zderzanie z sobą słów i pojęć. Mówienie i niemówienie, podwójna natura granicy, fakt, że każde słowo może znienacka stać się elementem jakiejś gry słownej, jakiegoś przeinaczenia, te pojawiające się z nagła dopowiedzenia, każące odwracać to, co już się zrozumiało i odebrało, niespodzianki czekające przy przeskokach do kolejnych linijek. I cały ten harmider dzieje się już w warstwie tworzywa, zapisywany jest jakby mimochodem i ile tu lekkości i jakie to bezpretensjonalne i naturalne. A potem koresponduje to tworzywo z treścią i wpływają na siebie nawzajem, a czytelnik, trochę rozbawiony, a trochę zagubiony czyta i odczytuje wciąż na nowo. O, jak wybrzmiewa to w wierszu ***(Jesień wyrzeka się wszystkiego), co chwila zmienia on ton, skacze między czasownikami „wyrzekać”, „urzekać”, „orzekać”, i między pytaniami: kto?, kogo?, czego? Żywa poezja. Kipiąca, rezolutna, błyskotliwa. „Mała czarna i długopis”.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

 

UWAGA: TEKST STANOWI SUPLEMENT DO WIERSZY AUTORA PUBLIKOWANYCH NA NASZYM PROFILU FACEBOOKOWYM, CAŁOŚĆ DOSTĘPNA POD ADRESEM: https://www.facebook.com/pg/statekglupcow/photos/?tab=album&album_id=866856083772612

To jest już koniec tekstów poświęconych nowym wierszom i młodym poetom, przynajmniej na razie. Działania jednak trwają, wiem, skądinąd, że wciąż coś się pisze, a założona przez Wiktorię, Ziemowita i Eryka grupa działa prężnie i kolejne wydarzenia w regionie planuje. Trzymajcie za nich kciuki – i przede wszystkim: czytajcie, czytajcie, czytajcie! Bo to jest poecie do życia potrzebne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *