Type and press Enter.

Smaczne winko / François Rabelais / Gargantua i Pantagruel

Skoro przypomniałem sobie „Tristrama Shandy’ego”, naturalną koleją rzeczy należało sięgnąć i po „Gargantuę i Pantagruela”. Obie powieści łączy wiele, dzielą zaś dwa wieki oraz stopień subtelności zastosowanej kpiny. Tam, gdzie Sterne wybiera zwiewną aluzję, Rabelais wchodzi z drzwiami oraz przy akompaniamencie głośnych dźwięków o jednoznacznie fizjologicznej proweniencji.

Potężne dzieło Rabelais’go ogłasza koniec średniowiecza, zwiastowany zarówno przez narodziny nowych prądów umysłowych, wyrywających się z okowów scholastyki, jak i poprzez nadejście epoki podbojów geograficznych, symbolizujących zdobycie zupełnie nowych przestrzeni dla ludzkiej myśli.

To człowiek staje w centrum świata. Żeby się jednak w tym centrum nie zagubił, Rabelais nieustannie przypomina mu, że jest istotą z krwi i kości, nader ułomną, sięgając w tym celu po skatologię i nurzając się w niej z niezaprzeczalnym upodobaniem. Zaręczam, iż żadna z wydzielin ludzkiego ciała nie została przez dobrego Franciszka pominięta.

W oparach rubasznego humoru pada cała litania nawiązań do dziedzictwa starożytności, imponująca, lecz niekiedy męcząca i przesadna. Bezlitośnie wykpiwa też Rabelais scholastykę i wszelkie nadużycia Kościoła oraz jego reprezentantów. Jest to drwina potencjalnie niebezpieczna, lecz osłonięta postaciami możnych protektorów pisarza.

Na wyższy poziom dla szczęśliwego polskiego czytelnika wznosi to dzieło tłumaczenie Boya, który wydobywa dawne terminy z czeluści zapomnienia, którego talent słowotwórczy zdaje się nie znać granic, którego wyczucie językowe jest niedoścignione. W ten sposób staje się ta francuska książka pomnikiem polskiej mowy. Nie sposób wyobrazić sobie, czym byłaby literatura w Polsce bez Boya, tak jak nie sposób wyobrazić sobie, dokąd mogłaby zajść, gdyby go nie zamordowano.

Choć więc „Gargantua i Pantagruel” zawiera liczne dłużyzny, momentami niebezpiecznie zbliżające lekturę do udręki, daje mnóstwo satysfakcji wytrwałemu czytelnikowi. Kto kocha, musi czasem wybaczyć. Zawarta tu pochwała prostego życia, prostych przyjemności, uosobionych przez sławetne a nieśmiertelne winko, trafia mi zarówno do przekonania, jak i do żołądka.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *