Type and press Enter.

O TYM JAK JAN GELLA TRZY PUŁAPKI OMINĄŁ / POEZJA STULETNIA #1

Zakończyłem właśnie lekturę Muszli i perły Jana Gelli, tomik ponad stuletni (opublikowany został w 1920), pisany przez autora cokolwiek młodego – w momencie pisania autor miał dwadzieścia osiem lat a żywot ułożył mu się ogólnie tak, że zszedł już trzy lata później. Czytałem tedy pilnie, przypatrując się, co też zdążył zostawić po sobie i jak to jego młodo-pisanie wyglądało.

Młode pisanie zawsze budzi obawy, młodość to jest czas, w którym człowiek z radością chce dzielić się wszystkimi swoimi odkryciami na temat świata, życia i miłości, nie przejmując się przy tym faktem, że przed nim już wielu ludzi o świecie, życiu i miłości pisało. Wpadamy wtedy w pułapkę powtórzeń i wyblakłych odbitek, które jako odbiorcy znamy już na pamięć (choć wiadomo, każdy musi je odkryć w pojedynkę, sam dla siebie, szczęśliwie nie każdy musi się tym dzielić), w pułapkę, w którą Jan Gella nie wpadł, podobnie jak nie wpadł w pułapkę nadmiernej powagi i poetyckiego mesjanizmu, w którą złapać się przecież łatwo, łatwo uwierzyć, że robi się coś wielkiego i ważnego, że do słońca już blisko blisko, łatwo potem polecieć na łeb na szyję w morze.

„Ten wierszyk to prawdziwe cacko!”
„Ile w nim wdzięku i swobody!”
„Jak wykończony literacko…”
„To perła jest najczystszej wody!”

Tak wiersz w wyrazach chwaląc suchych
Nie wiesz, skąd płynie jego siła:
Ile szumiało tęsknot głuchych
W muszli, co perłę tę zrodziła.

Całość otwiera tytułowa miniaturka, która z jednej strony mnie zachwyciła, z drugiej zaś nieco zaniepokoiła – no bo zobaczcie: przecież ważnym jest powiedzenie, że poezja to nie jest coś błahego, lekkiego, owoc westchnień lekkoduchów i dziwactw ekscentryków. Ważne jest mówienie, że poezja rodzi się gdzieś głęboko, często na dnie, na które trzeba dotrzeć, często pod wielkim ciśnieniem, jest dla twórcy sprawą ważną, skoro decyduje się na wywleczenie jej na wierzch i pokazanie ludziom. Ona nie jest dla ozdoby, ani uprzyjemniania czasu (no chyba, że twórca chce zdobić i czas umilać, tak też przecież można i można w tym być całkiem dobrym). Gella zaczyna tym tekścikiem swój zbiór, czyni z niego coś na kształt motta – niech czytelnik, przedzierając się przez kolejne wiersze pamięta, że chociaż te perły cieszą oko bielą i lekkością, to powstały gdzieś na dnie i zamknięte są w nich zarówno szum fal, jak i cała masa ciemnej wody, huczące nad głową i wokół serca piszącego.

Ale pojawia się też niepokój – co jeśli autor pisze te słowa z nadmierną powagą, z zawziętą miną i przekonaniem, że oto wykuwa sobie pomnik… co jeśli reszta tomiku napisana jest ze zbolałą manierą mesjasza składającego za miliony ofiarę na ołtarzu Słowa. No, to byłaby przykra sprawa, prawda? Szczęśliwie, jak pisałem już wcześniej, Gella w tę pułapkę nie wpada – dalsze pisanie zachowuje lekkość i w pozornie sztywne ramy rymowanej, rytmicznej poezji wtłacza światło dystansu, ironii, pewnej przewrotności i świeżości. Zaraz po wstępie, w wierszu Wiosna, zacznie wymieniać wszystkie przymioty tej Bogu ducha winnej pory roku, tylko po to, by oskarżyć ją potem o rozgrzewanie tęsknot i dawanie obietnic, które przecież spełnione nie zostaną, a nawet jeśli zostaną, to i tak przeminą i pójdą w kolejny listopad. Później podobnie obejdzie się z miłością, choć gdy przyjdzie czas na pieśń o życiu (Evoe vita!) zachowa się wprost odwrotnie: pisał będzie o wszystkich jego cieniach, by wyeksponować to, że jednak jest jasne:

Hej! Jak rzadko dobrem bywa życie,
A jakże słodkiem być umie bez miary!

Jak się już napisało: autor omija nie tylko pułapkę nadmiernej powagi, ale także pułapkę błahości, powtarzalności i nudy. Jak wyżej – pisze co prawda o wiośnie, miłości i życiu, tematach zapisanych już przecież na śmierć przez pokolenia poetów – ale pisze o nich przekornie, często idzie w jakieś przejaskrawienie, w odwracanie kota ogonem i jeśli już wzdycha i robi maślane oczy (a któż nie robi maślanych oczu od czasu do czasu, niechaj pierwszy rzuci kamień!) to robi to w sposób lekko przynajmniej zawoalowany. W pewnym miejscu pisze o tym jak atomy „moje i twoje” po śmierci i rozkładzie pójdą w ziemię i przeorane przez jakiegoś rolnika, spotkają się kiedyś w jakimś robaku albo liściu. Lubię ten moment.

I kiedyś pewnie w tej ciągłej przemianie,
Co się odbywa przez wieki na świecie,
Naszych atomów dokona się zlanie,
W jakimś robaku, gałązce, lub kwiecie.

Mimo młodego wieku autora mamy tu poezję stonowaną, której nieobca jest pewna gorycz i umiarkowanie. To są bardzo dobre rzeczy – widać je już we wspomnianych wierszach, w pewnym pesymizmie wplecionym w optymizm (i na odwrót), ale też w wierszach, w których bierze się autor za sprawy egzystencjalne, często popadając w pewną ponurość, ale nigdy nie jest to ponurość zupełna, zawsze pozostaje tam jakiś błysk pogody w oku. Fatalizm to kolejna pułapka, którą poeta omija – i tu najbardziej zadziwił mnie jego wiek. Wiadomo, o rozczarowaniach i braku złudzeń pisać można w każdym wieku, ale dopiero nieco później człowiek zachowuje przy tym pogodę, odkrywa, że rozczarowanie to jest coś, co się zwyczajnie zdarza, coś, co nie powinno gasić światła. Odkrywa się pewien radykalizm w braku radykalizmu.

Czas padania nadchodzi. Chwile szparko biegą…
Kto pierwszy wstrząśnie drzewem, jabłko będzie jego.
Słońce pali. Uwaga! Staję pod jabłonią!

Pora kończyć. Muszla i perła są zawieszone gdzieś między tymi dwoma biegunami, o których mówi już tytułowy utwór. Ciągłe próby kompromisów między radością a bólem miłości, między zachwytami a rozczarowaniami życia, między powagą a lekkością pisania. Lawiruje, po drodze zgrabnie omijając niebezpieczne przejścia. Mija sto lat od wydania książki Gelli, a my wciąż szarpiemy się z tymi kompromisami, traktując poezję nazbyt serio, albo zupełnie ją lekceważąc. A poezja jest gdzieś pomiędzy czarnym dnem morza a jasnym i lekkim blaskiem perły. Poczytajmy trochę Gelli, który o takie kompromisy gdzieś tam walczył. A jak będzie okazja gdzieś w zaświatach, pójdziemy z Gellą na wódkę.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy.

Skany tomiku „Muszla i perła” dostępne są w serwisie polona.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *