Type and press Enter.

PATRZENIE W SIEBIE / O POEZJI ERYKA SZKUDLARZA

Bycie poetą opiera się głównie na prawdzie. Nie chodzi wcale o pisanie ani wydawanie – twórczość jest dopiero konsekwencją tego czegoś, co w sobie odkrywamy. Do odkryć tych nie są potrzebne ani przenikliwość, ani bystrość, ani nawet wrażliwość – jasne, te rzeczy pomagają, ale jedyną rzeczą naprawdę niezbędną jest prawda. Tylko ona pozwala na prawdziwe zdziwienie, prawdziwy zachwyt, prawdziwe przerażenie, to ona pozwala nie tylko odkryć, ale i dogłębnie odczuć ten podział na ja i nie-ja, pozwalający widzieć, dziwić się, gdybać i poznawać. Przenikliwość i wrażliwość przychodzą później. Spisywanie jest na samym końcu.

Piszę o tej prawdzie, bo mowa będzie o poezji Eryka Szkudlarza. Eryk jest takim twórcą i takim człowiekiem, że zmusił mnie w zasadzie do tego gdybania o prawdzie, bo z lektury jego wierszy dwie rzeczy da się wyciągnąć od razu: po pierwsze niezwykłą wrażliwość, po drugie zaś to, że mówi prawdę, nawet jeśli spisuje fikcję.

Udało mi się wygrzebać dwa dość wczesne wiersze, pisane przed rokiem, może nawet wcześniej: Niepodzielność i ***(dlaczego z takim trudem). Oba traktują o tym pierwszym zdziwieniu i pierwszym poszukiwaniu – zanim zaczniemy się dziwić światu i temu, co jest na zewnątrz, trzeba najpierw zdziwić się samym sobą. A jeśli ma się siłę i odwagę, to także podjąć próbę definicji, wytyczenia granic, w których się jest (tutaj należy przywołać herbertową Siostrę), znalezienia celu i sensu, a potem wyrażenia tego wszystkiego. Dwa wiersze Eryka są relacją z podobnych, kompulsywnych poszukiwań, skupionego patrzenia w siebie samego. W Niepodzielności pisze autor tak:

Ten sam ja, lecz ciągle inny
buduje mnie wszystko
pantha rei:

Potem następuje długa litania rzeczy, które choćby tylko mijane, odciskają się na tym, który je wylicza. Koniec końców cała mnogość tych śladów, odcisków i złapanych pod powiekę powidoków składa się na pojedynczy, spójny obraz, jak w tytule – niepodzielne jak eleacki byt – ja. I nie sposób już zgadnąć: co jest pożyczone, a co moje, własne, bo wszystko jest już moje. Co ciekawe, drugi wiersz, o tej samej tematyce, przynosi dokładnie odwrotne wnioski.

Dlaczego z takim trudem
przychodzi mi
odróżnienie Ciebie od siebie?
Wiem, że jesteś tylko
w mojej głowie

Tekst ten może być równie dobrze słowem kierowanym na zewnątrz, jak i wewnętrznym monologiem. Odczytałem go na oba sposoby i uparcie obstaję przy tym drugim, a z niego wynika jasno, że relacje z samym sobą nie są rzeczą najłatwiejszą, że o tę niepodzielność, o której była mowa, jest raczej trudno. Kopiąc głęboko trafia się prędzej, czy później na rzeczy nieznośne i ciężko jest pogodzić się nie tyle z nimi samymi, co z faktem, że są częścią naszego własnego ja. Dwa sprzeczne obrazy ale mimo to do szpiku kości prawdziwe, miejscami niepokojące, może nawet przerażające. Czytam to i wiem, że nie ma tu kłamstwa. Wystarczy pożyć z sobą samym dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że to są rzeczy prawdziwe, autorowi należy jedynie zazdrościć (albo i nie), że wpadł na te wnioski cokolwiek wcześnie. I ja lubię tę sprzeczność – jak już idziesz szarpać się z samym sobą, zawsze wrócisz i z tarczą i na tarczy. Jak w jednej z piosenek Thoma Yorke’a (o Analyse chodzi), gdzie śpiewa, o tym, że zawędrował daleko i odkrył tylko tyle, że nie ma czasu. Na analizowanie, na myślenie, na sens. Można się tylko zgubić. I nie jest to wcale złe.

Trzeba było poświęcić dużo miejsca tym dwu wierszom, bo właśnie w nich tkwi esencja tego, co Eryk pisze – kompulsywne poszukiwania, uporczywe wpatrywanie się w samego siebie, próby definiowania, zrozumienia, wyrażania, rzeczy, które przeżywamy wszyscy, którym jednak nieczęsto poświęcamy należne im czas i myśli. To jest poeta, który przez intensywne życie wewnętrzne, jest w stanie pisać o tym, co na zewnątrz z mocną przejrzystością i z wielkimi emocjami. Zdarza mu się nieraz manifestować w swoich wierszach jakiś sprzeciw, jakiś niepokój. I nawet jeśli od czasu do czasu się z nim nie zgodzę, to i tak zawsze jestem pod wrażeniem intensywności i ładunku emocjonalnego. Spójrzcie tylko na zakończenie jego Wiatraków:

Jakby zgasły gwiazdy. Widzę czerwone
światła wyraźnie. Błagam, szyny,
Zróbcie to za pierwszym razem.

Ile tam czerni i bólu! Ale patrząc na finał wiersza, łatwo zapomnieć o całej tej drodze przebytej wcześniej, jakie przejrzyste, jak intensywne są tamte obrazy! Albo wiersz ***(przez niebieską szybę w drzwiach) i panujący w nim bezgraniczny, paraliżujący i porażający fatalizm i beznadzieja, szalenie mocne emocje, brak wyjścia i bezsens z jednym małym oddechem ulgi na spotkanie. I skąd bierze się intensywność uczuć w jednym wierszu, skąd bierze się przenikliwość spojrzenia w drugim? Dobrze wiemy skąd! Z uważnego patrzenia w siebie samego.

Publikowaliśmy jeszcze wiersz Maki, chabry i stokrotki, tego zostawiłem sobie na koniec, przez to, że mój ulubiony, być może wyznaczający jakiś kierunek. Ostatniego dnia lata leżę na łące, zaczyna się opowieść. Ostatni dzień, pożegnanie przed odejściem, chwila ciszy przed nadchodzącym zgiełkiem, prosta scena, samotny leżący i łąka wokół. Tego, co dzieje się w środku, kamera nie pokazuje, autor pisze jedynie kradnę z powietrza każdy gram / zapachu i zostawia leżącą w trawie postać, skupiając się na rosnących wkoło kwiatach. Stokrotki podają dalej smutne historie, z płatka na płatek, po sto razy, kocha, lubi, szanuje i przeskok na kolejny kwiat i na kolejny i na kolejny. Chabry z oddali spoglądają na świat, tęsknią za dawnym czasem, gdy zrywano je na bukiety, sam zrywałem, też tęsknię. Pozostają maki, tylko te zajmują się sobą, nie zainteresowane tym co wokół. Przedwcześnie odkryły, co to znaczy: być kwiatem i choć słowa „więdnąć” jeszcze nie poznały, to już je przeczuwają. Poeta patrzy na zewnątrz, nie wiemy nic o emocjach, które zaległy w brzuchu leżącemu, przyglądamy się kwiatom, słuchamy szumu. Tamten w końcu wstaje i odchodzi, a łąka szumi dalej, ma teraz nowe historie do opowiadania. Dlaczego ten obraz jest tak przejrzysty i mocny? Wiemy dlaczego.

W Makach autor odwraca spojrzenie, kieruje je na zewnątrz. Jest cały obecny w tym patrzeniu, które się jeszcze bardziej wyostrza. To tyle. Zamykam tekst idę powoli spać. I cichcem czekam na kolejne teksty, ciekaw, co też będzie dalej?

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

UWAGA: TEKST STANOWI SUPLEMENT DO WIERSZY AUTORA PUBLIKOWANYCH NA NASZYM PROFILU FACEBOOKOWYM, CAŁOŚĆ DOSTĘPNA POD ADRESEM: https://www.facebook.com/pg/statekglupcow/photos/?tab=album&album_id=866856083772612

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *