Type and press Enter.

Bardzo krótko / Kazimierz Brandys / Zapamiętane

To najbardziej rozrachunkowa ze znanych mi książek Brandysa. Na szczęście, wbrew jego niewypowiedzianym, lecz wyraźnie tu obecnym obawom, nie okazała się jego ostatnią. Dobrowolny wygnaniec rozlicza się nie tylko ze sobą, trafiają się i notki na temat innych postaci, choć zazwyczaj są to uwagi oddające im sprawiedliwość wbrew opinii ogółu.

Jest to zarazem książka najbardziej w jego dorobku ponura, przepełniona mrokiem i pesymistycznymi prognozami, które w znacznej mierze miały się niestety sprawdzić. Brandys twierdzi, że spędza więcej czasu z umarłymi niż z żywymi, bo też większość jego przyjaciół znajduje się już po drugiej stronie. Sam autor również szykuje się do przejścia, niepewny powitania, ale i wyznający wiarę w nieokreśloną i stanowczo niezinstytucjonalizowaną transcendencję.

Mimo że jest to człowiek o charakterze zdecydowanie introwertycznym, introspekcyjnym, nie jest tak zaabsorbowany sobą jak Gombrowicz, nie ma tej obsesji na swoim punkcie. Choć ze względu na charakter tej książki, który ujawnia się stopniowo, autor jest tu obecny bardziej niż w pozostałych.

Te zapiski nie mają jakiejś nadrzędnej struktury. Sprawozdania z lektur przeplatane są wspomnieniami z czasu wojny, a nad wszystkim unosi się duch nieustannego mierzenia się z własną biografią. Brandys obficie cytuje znane nazwiska, a do tego, podobnie jak Józef Hen w swoich dziennikach, cytuje niekiedy samego siebie sprzed lat.

Mniej ciekawie robi się, gdy schodzi na ówczesną („Zapamiętane” powstało w połowie lat 90.) krajową politykę, z Adamem Michnikiem jako jej niezupełnie mimowolną gwiazdą. Choć może za jakiś czas te trzeźwe zapiski będą miały wartość historyczną, skoro historię tamtych dni dynamicznie się dziś przepisuje.

Zamiast posłowia mamy krótki niby-wywiad; uważny czytelnik znajdzie w nim nie tylko kilka ukrytych żartów, ale i skondensowany pogląd Brandysa na literaturę. Najważniejsze jest tu jednak jego wyznanie, że choć na starość kuleje mu wyobraźnia, to patrząc wstecz na siebie, wciąż odkrywa nowe znaczenia i treści. I o tym w dużej mierze jest „Zapamiętane”. Gdyby samopoznanie było aktem skończonym, można by umrzeć z nudy.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *