Type and press Enter.

PIĘĆ DZIWACZNYCH TECHNIK CZYTELNICZYCH, KTÓRE UCZYNIĄ TWOJE ŻYCIE LEPSZYM I ZNOŚNIEJSZYM

Zwyczajne, pozbawione jakichkolwiek ceregieli. Bez stawania na głowie, bez czytania wstecz, bez słownika i bez stopera. Podchodzisz do półki, ściągasz z niej książkę Joyce’a, wygodnie się rozsiadasz, otwierasz, czytasz przez pół godziny, wstajesz, odkładasz książkę na swoje miejsce, przeciągasz się i idziesz na długi spacer. Z zewnątrz wydawać by się mogło, że niczego niezwykłego w tym nie ma. Ale jest.

Całą robotę odwala za czytelnika w tym wypadku sama książka. Wystarczy strona, ba!, wystarczy akapit, żeby dobrze wiedzieć, że nigdy wcześniej się czegoś takiego nie czytało i z dużym prawdopodobieństwem założyć, że już się tego niczym nie przeskoczy. Pewnie, przyjdą kolejni i będą się stylizowali na bełkot i wielką sztukę, niepohamowane szukanie formy (albo też przed formą ucieczka, na jedno wychodzi)! Cały podstęp w tym, że Tren nie jest żadną stylizacją!

W czasach gdy kolejni, odważni eksperymentatorzy wypracowywali coraz oszczędniejszą, dziwniejszą i poszarpaną formę, zjawił się Joyce i woła, że on się na to wypina, że on w półśrodki się nie bawi – jeśli już rezygnować, to po całości: i z formy i z treści! Wielogłos, kakofonia, tumult, zgiełk, szaleństwo, ale także melodia, piękno, kojący bezkształt, czynią z dzieła Irlandczyka coś niebywałego, doświadczenie jedyne w swoim rodzaju.

I choćbyś czytał podczas skoku na bungee, albo spadając ze spadochronem, albo jeśli wspiąłbyś się z ulubionym tomem na czubek sosny w siarczystą burzę, to i tak tego nie przebijesz – lektura Finneganów Trenu to najbardziej ekstremalne i dziwne czytanie, jakiego można doświadczyć! Polecam zatem gorąco wszystkim, dla których „zwykłe czytanie” to za mało, którzy odwiedzają biblioteki w poszukiwaniu adrenaliny!

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *